Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Total Look Make-up BIELENDA. Nude Glow czy Nude Matt - recenzja.

Witajcie!

Recenzji produktów do makijażu u mnie niewiele, jednak dla niektórych produktów warto zrobić wyjątek. Zdarza mi się napisać o produktach kolorowych do makijażu, czy też o produktach do paznokci. Większa część moich recenzji to notki o produktach pielęgnacyjnych, jednak gdy coś jest warte uwagi, bądź też wymagające ostrzeżenia wstawiam też recenzje kolorówki ;)

Do kolorówki muszę się bardziej przyłożyć, bo zdjęcia kolorów, czy efektów, jakie dają na twarzy zapewne byłyby mile widziane. Jednak jest to dla mnie nie lada wyczyn, stąd są to notki rzadziej pojawiające się. Obiecuję, że kolejne notki kolorówki będą bogate w zdjęcia obrazujące kolory, efekty lub też plusy/minusy danej formuły. 

Ta notka poświęcona będzie dwóm podkładom drogeryjnym, które bardzo, ale to bardzo przypadły mi do gustu i nawet kolorystyka na pierwszy rzut oka odpychająca i nietrafiona okazała się strzałem w dziesiątkę.
Mowa będzie o Fluidach marki BIELENDA z serii Total Look Make-Up. Miałam okazję używać dwie formuły: naturalnego blasku NUDE GLOW oraz przeciw błyszczeniu NUDE MATT.
Fluid rozświetlający Nude Glow w odcieniu Naturalny Beż 02 oraz fluid matujący Nude Matt w odcieniu Jasny Beż 01.



Obydwa kolory jakże różniące się między sobą odcieniem ku zdziwieniu spisały się u mnie równie dobrze. 

Fluid rozświetlający Bielenda TOTAL LOOK MAKE-UP Nude Glow

ROZŚWIETLAJĄCY fluid w doskonały sposób poprawia wygląd cery, która w wyniku stresu, starzenia i czynników zewnętrznych utraciła swój naturalny blask i młodzieńczy wygląd. Dostępny w trzech idealnie dopasowujących się odcieniach: JASNY BEŻ, NATURALNY BEŻ, SŁONECZNY BEŻ.

Fluid idealnie adaptuje się do światła i kształtu twarzy, precyzyjnie rozprowadza, zapewniając  przyjemną aplikację i doskonały efekt. Formuła wyrównuje koloryt, kryje niedoskonałości, przebarwienia i drobne zmarszczki. Cera uzyskuje efekt naturalnej młodzieńczej świeżości przy jednoczesnym ujednoliceniu. Fluid to wyjątkowe połączenie drobinek rozświetlających i pigmentów kryjących, daje efekt promiennej, jednolitej i aksamitnie gładkiej cery.




MOJA OPINIA:

Fluid ten zaskoczył mnie najbardziej. Byłam do niego bardzo sceptycznie nastawiona z uwagi na dosyć ciepły, lekko pomarańczowy odcień. Na początku aplikowałam go jedynie na obrzeżach twarzy, by lekko ocieplić i wykonturować twarz. Jednak raz odważyłam się nałożyć go na całą twarz z myślą - co ma być to będzie, najwyżej zmyję jak okaże się za ciemny. I tutaj pełne zaskoczenie. Produkt tak idealnie wtopił się w skórę, wyrownując jej koloryt i rozświetlając ją jednocześnie. Mimo ciepłego odcienia cera nie była przedobrzona i przekoloryzowana. Kolor wręcz uważam za strzał w dziesiatkę. mam dosyć jasną cerę, a fluid nie odcinał się w żaden sposób od reszty ciała. Nałożony na twarz nie wyglądał jak pomarańczka. Konsystencja flidu kremowa, bardzo dobrze rozporowadza się na powierzchni twarzy. Jest lekka, dzięki czemu nie zapycha i nie zatyka porów. 

Fluid jest bardzo dobrze napigmentowany, jednak nie tworzy na twarzy efektu maski. Powiedziałabym wręcz, że daje bardzo subtelny, naturalny efekt rozświetlenia i ujednolicenia cery. Twarz ma wyrównany koloryt ze zdrowym blaskiem. Nie ma w nim brokatowych drobinek, jest to typowo nadający zdrowego wyglądu i promiennego blasku produkt. Efektem mojego zadowolenia i namiętnego użytkowania jest jeden zdenkowany już produkt, co oznacza, że bardzo się z nim polubiłam. 


Idealnie pracuje z kremem, bazą pod makijaż z Astor. Przypudrowany utrzymuje się na twarzy cały dzień bez konieczności poprawek. Świetnie współgra z kuleczkami ujednolicającymi koloryt z Wibo oraz nowym nabytkiem z marki Avon - również perełki wyrównujące koloryt skóry. Zdrowy i promienny blask jest zachowany, bez sztucznego błysku, czy nienaturalnego efektu maski. 

Jest bardzo wydajny - starcza spokojnie na dwa miesiące codziennego użytkowania, ma delikatny zapach, który uprzyjemnia codzienną aplikację. Jak dla mnie największe, a przy tym najmilsze zaskoczenie ostatnich dwóch miesięcy. 

Fluid matujący Bielenda TOTAL LOOK MAKE-UP Nude Matt

MATUJĄCY fluid w doskonały sposób poprawia wygląd cery przetłuszczającej się, z tendencją do błyszczenia. Idealnie i na długo matuje skórę, nadaje jej aksamitnego  wykończenia oraz jednolitego wyglądu – BEZ EFEKTU MASKI.
Dostępny w 3 idealnie dopasowujących się odcieniach: JASNY BEŻ, NATURALNY BEŻ, SŁONECZNY BEŻ.

Efektywne połączenie składników pudrowych i pigmentów poprawia wygląd skóry. Fluid doskonale dopasowuje się do cery, dając jej naturalnej świeżości, a ultra lekka nietłusta konsystencja nie obciąża jej.

Aksamitna formuła idealnie adaptuje się do światła i kształtu twarzy, wspaniale precyzyjnie rozprowadza, zapewniając  przyjemną aplikację i doskonały jednolity efekt.

MOJA OPINIA:

Ten fluid w odróżnieniu do wersji rozświetlającej jest w odcieniu jaśniejszym, w dodatku chłodniejszym. Ma zimniejsze tony, przez co może nawet przy dość jasnej karnacji się odcinać. W moim przypadku znowu było zaciekawienie, ale i strach przed zbyt jasnym kolorem. Konsystencja produktu tak samo przyjemna, jak u poprzednika. Łatwo i przyjemnie rozprowadza się na twarzy, ładnie w nią wtapiając. Jednak z uwagi na dość jasny odcień, trzeba umiejętnie go dawkować. Nie należy nakładać zbyt grubej warstwy, bo kolor może odcinać się od reszty ciała (mam na myśli szyję i dekolt). Fluid pachnie równie ładnie, delikatnie i subtelnie. Nakładany gąbeczką dosyć dobrze się wchłania, przez co nie widać podkreślonych porów. Z uwagi na swoje właściwości matujące może zbierać się w załamaniach, czy przy nosie. Przy słabym nawilżeniu skóry potrafi podkreślać suche skórki, jednak przy dobrym kremie nie powinien się wyróżniać. Współpracuje dobrze z bazą oraz pudrem sypkim, czy w kulkach. Dosyć długo utrzymuje się na twarzy, pozostawiając makijaż nienaruszonym. Da się z nim dobrze pracować, jednak z uwagi na jasny odcień twarz należy dobrze ocieplić i wykonturować, by nie wyglądała trupio. O ile w wersji rozświetlającej kolor idealnie się u mnie sprawdził, tak w wersji matującej wolałabym jednak ton ciemniejszy odcień. Jednak z tym też makijaż wygląda bardzo dobrze. Trzeba tylko nauczyć się go używać ;) 


Podsumowując z tej dwójki moim zdecydowanym faworytem jest wersja rozświetlająca. Matująca spisuje się równie dobrze, jednak odcień mógłby być nieco ciemniejszy. Fluidy są jeszcze dostępne w dwóch innych wersjach: kryjącej Nude Cover oraz idealniejdopasowujacej się do kolorytu skóry Nude Match. Z całą pewnością rozejrzę się za nimi przy okazji najbliższych zakupów kolorówki. Fluidy są umieszczone w miękkich tubkach z plastikowymi zakrętkami. Myślę, że dobrym rozwiązaniem mogłoby być umieszczenie ich w szklanych buteleczkach z pompką - to już takie moje marzenie - wygoda, higiena i komfort w jednym. Pojemność każdej tubki to 30ml, czyli w sam raz na poznanie produktu, ale i cieszenie się z niego przez co najmniej 2 miesiące. Ładne zapachy, ciekawe i łatwe w rozprowadzaniu konsystencje bardzo ułatwiają codzienną aplikację. Można je nakładać palcami, pędzlem lub gąbeczką. W każdym przypadku wtapiają się w skórę bezproblemowo. Fluidy są w bardzo przystępnej cenie 12,48zł (dostępne TUTAJ), łatwo dostępne oraz w kilku odcieniach, dzięki czemu każdy może znaleźć odcień idealnie dobrany do potrzeb swojej skóry. Wersja rozświetlająca na stałe wpisze się do mojej kosmetyczki, wersję matującą natomiast chętnie wypróbuję w wersji ciemniejszej. Pozostają jeszcze dwa rodzaje fluidów TOTAL LOOK do przetestowania i podzielenia się moją opinią na ich temat. 
Wg mnie warto się na nimi rozejrzeć, ponieważ w tym tanim produkcie drzemie wielka moc. Polecam wypróbować ;)

O marce i produktach możecie poczytać:




Czytaj dalej »

sobota, 18 marca 2017

Bazy w kulkach BIELENDA Make-up Academie. Lumiere, Pearl i Bronze Base.

Witajcie!

Dzisiaj mam dla Was post o trzech muszkieterach, czyli o perłowych bazach w kulkach marki Bielenda. Czy faktycznie się sprawdzają? Czy są godne uwagi? Czy oprócz pięknych wizualnie buteleczek możemy też liczyć na spektakularne efekty na skórze?
O tym wszystkim dowiecie się poniżej - zapraszam do lektury ;)

Najpierw wspomnę, co takiego producent obiecuje i jak opisuje swoje bazy, a następnie każdą z nich opiszę wedle swoich spostrzeżeń. 

Trio składa się z trzech baz:

MAKE-UP ACADEMIE LUMIERE BASE perłowa baza pod makijaż, efekt rozświetlenia
MAKE-UP ACADEMIE PEARL BASE różowa baza pod makijaż, efekt poprawy kolorytu
MAKE-UP ACADEMIE BRONZE BASE brązująca baza pod makijaż, efekt słonecznej cery







OD PRODUCENTA:

Żelowo-perłowa rozświetlająca baza pod makijaż to idealny sposób na dodanie blasku i wizualne odświeżenie cery, przy jednoczesnej poprawie jej nawilżenia.

Inteligentny dozownik zamienia perłowe kapsułki zawieszone w lekkim żelu w jedwabiste serum, które idealnie dopasowuje się do skóry. Baza jest bardzo lekka, nie klei się, szybko się wchłania.

BIAŁA PERŁA rozświetla i rozjaśnia naskórek, poprawia jego wygląd, delikatnie koryguje i nadaje cerze młodzieńczego blasku.

Błyszczące pigmenty rozświetlające tworzą na skórze subtelną mgiełkę, która daje dyskretny i naturalny efekt wypoczętej, rozjaśnionej i rozświetlonej skóry, a twarz odzyskuje piękny wygląd.





OD PRODUCENTA:

Żelowo-perłowa poprawiająca koloryt baza pod makijaż to idealny sposób na uatrakcyjnienie wyglądu szarej, zmęczonej, pozbawionej blasku cery, przy jednoczesnym podniesieniu jej poziomu nawilżenia.

Inteligentny dozownik zamienia perłowe kapsułki zawieszone w lekkim żelu w jedwabiste serum, które idealnie dopasowuje się do skóry. Baza jest bardzo lekka, nie klei się, szybko się wchłania.

RÓŻOWA PERŁA wizualnie poprawia wygląd i koloryt naskórka, delikatnie go rozświetla i nadaje cerze promiennego dziewczęcego blasku.

Błyszczące pigmenty rozświetlające tworzą na skórze subtelną mgiełkę, która daje dyskretny i naturalny efekt zrelaksowanej i zadbanej skóry, a twarz odzyskuje piękny wygląd.




OD PRODUCENTA:

Żelowo-perłowa baza pod makijaż to idealny sposób na nadanie skórze słonecznego blasku przy jednoczesnym jej nawilżeniu.

Inteligentny dozownik zamienia perłowe kapsułki zawieszone w lekkim żelu w jedwabiste serum, które idealnie dopasowuje się do skóry. Baza jest bardzo lekka, nie klei się, szybko się wchłania.

ZŁOTA PERŁA wizualnie ożywia i rozświetla cerę, nadając jej słonecznej poświaty i ciepłego odcienia.

Błyszczące pigmenty rozświetlające tworzą na skórze subtelną mgiełkę, która daje dyskretny i naturalny efekt wypoczętej i rozświetlonej skóry, a twarz odzyskuje piękny wygląd.


MOJA OPINIA:

Na wstępie warto zaznaczyć, że bazy mają przepiękne, przyciągające wzrok i jednocześnie cieszące oko i kobiecą próżność szklane buteleczki z wygodnym dozownikiem w postaci pompki. Każda buteleczka zawiera aż 30ml produktu, który składa się z bezbarwnej, żelowej bazy oraz zanurzonych w niej perłowych kulek w kolorze srebrnym, różowym i brązowo-złotym. Aby produkt nie wylewał się nieproszony - pompka dodatkowo wyposażona jest w blokadę, którą zwolnić możemy przekręcając lekko w bok. Po naciśnięciu pompki naszym oczom ukazuje się niejednolita baza, która wydobyła się z wnętrza butelki na naszą dłoń. Perły pod wpływem zassania zmieniają konsystencję na płynną, aby ułatwić rozprowadzanie produktu na powierzchni twarzy. 

Po pierwsze - każda z baz ma przepiękny, lekko perfumowany zapach. Najbardziej do gustu przypadła mi pod tym względem baza perłowa i różowa. Oczywiście brązowa pachnie równie ładnie, jednak w tej klasyfikacji zajmuje trzecią notę. 

Po drugie - konsystencja baz jest lekka, lejąca (ale nie za rzadka), różniąca się miedzy sobą kolorem. Baza Lumiere lekko połyskuje i jest o zabarwieniu srebrnym, baza Pearl jest subtelnie pudrowa, a Bronze - ma barwę ciepłą o zabarwieniu brązowo - pomarańczowym. 


Lumiere Base daje natychmiastowy efekt delikatnego rozświetlenia cery, bez tandetnego błyszczenia. Baza wchłania się błyskawicznie, nie pozostawiając na powierzchni twarzy niekomfortowego uczucia lepkości. Cera jest nawilżona, promienna oraz wygląda młodzieńczo i zdrowo. Drobinki rozświetlające rozpraszają się na skórze, przez co twarz nie błyszczy się jak obsypana brokatem. Jest to efekt delikatny, bez zbędnej przesady. Zapach przepiękny otula całą twarz, przez co używanie tego produktu to czysta przyjemność. Świetnie współgra z moją cerą, nie przetłuszcza, nie podrażnia i nie powoduje niepożądanych efektów ubocznych. Bazę można stosować solo, nałożoną na krem lub też pod podkład czy krem BB. Nałożona solo rozpromienia cerę, dzięki czemu wygląda na wypoczętą i zrelaksowaną, na krem do twarzy dodatkowo nawilża i dodaje zdrowego blasku, a pod podkład rozświetla makijaż, który wygląda na bardziej naturalny, nie jest płaski a jednocześnie dłużej się utrzymuje na twarzy. Jeśli rozsmarujemy bazę na twarzy dostrzeżemy lekkie błyszczące drobinki, które w słońcu pięknie się mienią tworząc pełną blasku buźkę. Baza jest bardzo wydajna, wystarczy jedna pompka, by pokryć nią całą powierzchnię twarzy. Spokojnie starczy na miesiąc-dwa intensywnego użytkowania. 


Pearl Base to pierwsza baza, którą miałam okazję testować. Kupiłam ją z ciekawości i pod wpływem pozytywnych opinii pojawiających się na blogach, czy Instagramie. Zaskoczył mnie niesamowicie zapach produktu - raczej spodziewałam się bezzapachowego kosmetyku, który przede wszystkim będzie przedłużał trwałość makijażu, lekko go tuningując. Zapach to coś, co mocno wyróżnia te produkty i umila ich codzienne stosowanie. Tej bazy używałam podobnie jak wersji Lumiere - solo, na krem lub pod podkład. W każdej z ról spisywała się świetnie. Ta wersja dodatkowo ujednolica koloryt skóry i sprawia, że staje się promienna i dziewczęca. W tej bazie efekt jest trochę subtelniejszy - wydaje mi się, że drobinki są nieco mniej widoczne, przez co rozświetlenie słabsze. Pearl Base działa trochę jak serum, wspomaga codzienną pielegnację, dając uczucie nawilżenia i wygładzenia skóry. Baza nie jest tłusta, ma lekką formułę, dzięki czemu twarz nie świeci się, ale też nie klei. Współgra dobrze z kremem BB, makijaż utrzymuje się dłużej i nie roluje się podczas nakładania. 


Bronze Base to najbardziej zaskakująca baza z tej trójki. Jako jedyna daje lekki kolor na twarzy, niestety trochę pomarańczowy, co może jasnym cerom przeszkadzać. Plusem jest to, że baza nie barwi na stałe, a tylko podczas rozprowadzania jej na twarzy. Po kilku minutach stapia się ze skórą, nie pozostawiając dziwnego odcienia na jej powierzchni. Jednak wchłania się najdłużej ze wszystkich, co może nie budzić uznania. Ja znalazłam na nią patent, który używam za każdym razem, gdy się maluję. Na pompkę kremu BB daję pompkę Bronze Base i lekko mieszam tworząc jednolitą konsystencję. Następnie nakładam gąbeczką na twarz i dzięki temu mam nieco mniejsze krycie, większe nawilżenie i subtelniejszy makijaż. Baza i krem BB tworzą wg mnie idealne zestawienie, jeśli zależy nam na rozświetleniu, wyrównaniu kolorytu i cieplejszym makijażu. Krem BB jest zmodyfikowany, a nasz makijaż ocieplony. Makijaż z zastosowaniem tego połączenia trzyma się dosyć długo, cera jest promienna, zdrowo wyglądająca i ujednolicona. 

Podsumowując - jak dla mnie bazy zasługują na miano dobrych, godnych polecenia produktów. Jeśli szukamy stosunkowo niedrogiej bazy (cena regularna to 29,99zl jednak często można kupić o połowę taniej), która przedłuży trwałość makijażu a dodatkowo przy tym nada jej promiennego, zdrowego wyglądu i ujednolici koloryt skóry warto wypróbować bazy marki Bielenda. Spośród tej trójki najlepsza jest wg mnie Lumiere Base, następnie Pearl Base i na końcu Bronze Base. Jednak niezmiernie się cieszę, że miałam okazję poznać je bliżej i porównać ich działanie. Niby bardzo do siebie podobne, a jednak nieco inne dają efekty. Plusem i ogromnym atutem jest zapach - przypadnie do gustu osobom, które lubią pachnące bazy, kremy czy inne produkty do twarzy. Jeśli ktoś jest zwolennikiem produktów bezzapachowych, nie będzie to dla niego pozytywnym aspektem. I kolejna rzecz - opakowanie i te piękne perły - no nie idzie im się oprzeć ;)



Znacie te bazy? Któraś szczególnie przypadła Wam do gustu, czy nie zrobiła na Was żadnego wrażenia? A może macie innych faworytów z innych marek?  Koniecznie piszcie w komentarzach! 





Czytaj dalej »

niedziela, 29 stycznia 2017

Makijażowi ulubieńcy kosmetyczni 2016, czyli co mnie urzekło w mijającym roku.

Witajcie!

Pokazywałam Wam już ulubieńców z serii Pielęgnacja, czas na Makijaż/Kolorówka. Jeśli chodzi o kwestię makijażu, nie używam raczej pełnych palet kosmetyków. Są dni, gdzie używam tylko tusz do rzęs i kredki do brwi, a są takie gdzie mam pełny makijaż - raczej naturalny, rzadko kiedy wieczorowy (impreza, jakieś wyjście - owszem). Z reguły stawiam na makijaż pełny, lecz stonowany, lżejszy. W końcu makijaż ma sprawiać, że wyglądamy naturalnie, ale wyjątkowo - nie wychodzimy bowiem na co dzień na bal kostiumowy - obejdzie się więc bez masek. 


W ulubieńcach w tej kategorii znajdzie się coś do ust, coś do oczu, coś do twarzy i paznokci. Dla każdego coś dobrego - zaczynajmy!

USTA


1. Matte Crayon Lipstick - Matowa pomadka do ust w kredce - Golden Rose

O tych pomadkach w kredce wie już chyba każda kobieta, każda blogerka, czy vlogerka. Są to hity kosmetyczne wielu kosmetycznych maniaczek. Piękne kolory, kremowa i bardzo delikatna konsystencja, a przy tym niesamowicie napigmentowane odcienie. Pomadki w kredce mają piękne kolory, są dosyć trwałe i dają efekt matu na ustach, bez nadmiernego ich wysuszenia. Ja je uwielbiam, ponieważ każda znajdzie idealny kolor dla siebie - świetne na każdą okazję. Fakt, że nie można mieć podczas ich noszenia mega wysuszonych ust, bo pomadka nie będzie wyglądała estetycznie. Ale wypielęgnowane usta będą wyglądać bardzo dobrze. Ja je uwielbiam - mam słynny odcień 08,10,11,13 i kilka innych. 

2. Longstay Liquid Matte Lipstick - Matowa pomadka do ust w płynie - Golden Rose

Kolejny kultowy już produkt, który wielbię! Mam trzy odcienie - 03, 04 i 07 i kocham je tak samo mocno. 03 idealny na co dzień - chociaż ma lekką poświatę (wg mnie niezauważalną - jednak wiem, że niektórym nie odpowiada), 04 wpadająca w róż, 07 wpadająca w fiolet. Wszystkie są intensywne, ale wg mnie dosyć uniwersalne i każdej kobiecie powinien pasować. Pomadki są w postaci błyszczyku - za pomocą wygodnego aplikatora nakładamy go na usta (im mniej tym lepiej, łatwiej jest bowiem wzmocnić kolor, niż go rozjaśnić). Cienkie warstwy sprawią, że pomadka będzie utrzymywała się długo, nie tracąc na jakości - gruba warstwa może się zrolować i brzydko zasychać na ustach. Dobrze uprzednio nałożyć konturówkę, by ładnie wypełnić usta. Pomadka zastyga błyskawicznie, dzięki czemu nie musimy martwić się rozmazaniem. Na moich ustach utrzymuje się optymalnie 3-4 godziny. Podczas jedzenia, równomiernie schodzi - jednak nie warto nakładać kolejnej warstwy. Lepiej zmyć pozostałości i nałożyć nową.


3. Pomadka MAC Satin - kolor Faux

Zastanawiał mnie fenomen tych produktów. Korciło mnie od dawna, by mieć chociaż jedną pomadkę i szczerze? Ja jestem zachwycona. Może nie powala trwałością z uwagi na rodzaj formuły Satin - utrzymuje się na ustach bez jedzenia jakieś 2-3 godziny, jednak bez problemu możemy nałożyć kolejną warstwą i cieszyć się świetnym makijażem. Kolor typowy nude - w kolorze zbliżonym do koloru ust, jednak o ton ciemniejszym. Formuła kremowa, satynowa i wg mnie nawilżająca. Usta są miękkie, wykończenie nie jest matowe, ale i nie błyszczące. Coś pomiędzy - kolor świetny do pracy, na spotkanie, czy imprezę. Wg mnie strzał w dziesiątkę - jednak wg mnie powinny być trochę tańsze, bo w tej cenie myślę, że można znaleźć równie dobrą pomadkę o takiej samej lub lepsej jakości. Nie mniej jednak warto polować w Douglasie - ostatnio korzystając z promocji -30% na produkty do makijażu kupiłam dwie nowe pomadki MAC - Velvet Teddy oraz Mehr. Velvet Teddy trochę się bałam z uwagi na tony brązu, beżu - ale wiecie co? Kocham ją i noszę odkąd mam :D

W internecie można podejrzeć swatch'e tych kolorów, jednak nie ma to jak przetestować na własnych ustach. W internecie kolory trochę odbiegają od rzeczywistości - a na ustach też u każdego będą wyglądać inaczej. A Wy lubicie Maczki? 

Do kupienia:
Pomadki w kredce GOLDEN ROSE tutaj
Pomadki w płynie GR tutaj
Pomadki MAC tutaj



PAZNOKCIE


1. Lakiery Semilac

Czy komuś trzeba je przedstawiać? Myślę, że każdy zna je doskonale - szkoda mi osób, które są uczulone na hybrydę, przez co tracą szansę na taką trwałość i taki wybór kolorów. Dla mnie niesamowita wygoda i pewnego rodzaju luksus, że nie muszę codziennie lub co drugi, trzeci dzień malować paznokci. Kiedyś wydawałoby się to niewyobrażalne! Chwała wynalazcy tego cuda ;)
Dwa-trzy tygodnie z głowy, chociaż w moim przypadku z reguły dwa tygodnie, ponieważ dosyć szybko rosną mi paznokcie, przez co odrost wygląda nieestetycznie. Mimo wszystko - uwielbiam, kocham, polecam. Ulubione to Biscuit oraz ostatnio Berry Nude. 


Do kupienia:
Lakiery SEMILAC  tutaj


TWARZ I OCZĘTA


1. Make-up Primer KOBO 

Świetnie przedłuża trwałość makijażu, idealnie wygładza skórę, dobrze współpracuje zarówno z kremami BB, jak i podkładami. Podkład się nie roluje, nie ściera, idealnie stapia ze skórą. Makijaż dłużej zachowuje zdrowy wygląd i nie traci na jakości, nawet po kilku godzinach. Niewielka ilość wystarcza do pokrycia twarzy. Nie zatyka porów, nie powoduje wysypu (w moim przypadku nic takiego nie miało miejsca) i nie przetłuszcza dodatkowo skóry twarzy. 

2. Krem BB Gold SKIN79

Wydajny, idealnie dopasowujący się do skóry, przy tym nie tworząc maski. Jak na krem BB bardzo kryjący produkt, ale zachowując przy tym świeży i naturalny wygląd. Cera jest nawilżona, rozpromieniona i ujednolicona. Krem jest mega wydajny, kolor w tonacji raczej chłodniejszej - nie ma wg mnie żółtych tonów, raczej różowe. Nie jestem specem od formuł kremów BB, ale do mojego odcienia skóry dopasowuje się idealnie. Nigdzie się nie odznacza, nie przyciemnia, ani nie rozjaśnia. Jest jak niewidzialna otoczka, która upiększa cerę, nie szkodząc jej, a wręcz odżywiając. 

3. Eyeliner z serii Eveline Celebrities

O tych eyelinerach trąbię na prawo i lewo, ponieważ są wg mnie najlepszymi tego typu produktami na rynku! Cienki, bardzo precyzyjny pędzelek, formuła płynna - nie żelowa, dzięki czemu nie zasycha w opakowaniu. Jest mega wydajne - jedno opakowanie służy mi dobre 5-6 miesięcy, nie tracąc przy tym na jakości! Najlepszy jest w kolorze czarnym i brązowym - są mega napigmentowane, dzięki czemu jedno dosłownie pociągniecie wystarczy do idealnie cienkiej i precyzyjnej kreski. Mam fioletowy i granatowy - i o ile granat jest równie ciemny, o tyle fiolet jakby bardziej rozwodniony, rzez co aplikację trzeba powtarzać (jednak kolor w efekcie piękny).
Kreska to mój codzienny element makijażu - czasem cieńsza, czasem grubsza, czasem krótsza, czasem dłuższa. Jednak nieodzownie to mój znak rozpoznawczy - kreskę mam ZAWSZE. Używałam kilku produktów, eyeliner w żelu, w pisaku, we flamastrze, kajal lub pędzel z gąbeczką. Żaden, ale to na prawdę żaden nie spisywał się choć w połowie tak dobrze jak ten. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Wiele osób  mojego polecenia kupiło i nikt nie złożył reklamacji ;) I wierzcie mi - nie trzeba mieć umiejętności, by namalować nim kreskę. Wystarczy nietrzęsąca się ręka i macie idealną kreskę na oku ;)

4. Mary Lou Manizer theBalm 

Rozświetlacza kiedyś nie umiałam nakładać, wydawał mi się zbędnym dodatkiem - odkąd mam, gości na twarzy zawsze. Ma piękny, szampański, złoty odcień, który doda blasku każdej cerze. Nie można sobie nim zrobić krzywdy, jedynie dodać buzi promiennego i zdrowego wyglądu. Jest wydajny, uniwersalny i łatwo dostępny. Posłuży do rozświetlenia w kącikach oczu, skroni, czubka nosa czy miejsca nad ustami. Idealny do codziennego makijażu, jak i wieczorowego. Dzięki niemu zawsze zabłyśniesz. 

5. Tusz do rzęs MAC InstaCurl Lash

Świetnie rozdziela (po kilku użyciach), wydłuża, podkręca, pogrubia. W szczotce ma mechanizm, który po przekręceniu wygina szczotkę w łuk, dzięki czemu podkręca rzęsy jak zalotka. Ciekawa rozwiązanie, praktyczne i daje efekty - a to najważniejsze. 

6. Kremy BB Dr.G

Świetne, nawilżające, dobrze kryjące, w kilku różnych odcieniach i formułach,a dodatkowo z SPF30 lub SPF50. Są odcienie z tonami żółtymi, różowymi. Znajdą się kremy dla bladzioszków i tych o cerze oliwkowej. Na obecną chwilę najbardziej do gustu przypadła mi wersja Bright +
Idealnie stapia się ze skórą, nawilża, wygładza, kryje - co ma zakryć, nie zapycha porów, wyrównuje koloryt, nie przesusza, nie uczula, nie podrażnia. Współgra z pudrami matującymi - makijaż jest trwały, nieskazitelny przez cały dzień. 


Do kupienia:
Produkty KOBO tutaj
Krem SKIN79 tutaj
Krem BB Bright+ DR.G tutaj
Tusz do rzęs MAC tutaj
Eyeliner EVELINE tutaj
Rozświetlacz theBalm tutaj



Znacie moich ulubieńców? Które produkty są też Waszymi ulubionymi? A może polecacie coś, czemu warto się przyjrzeć bliżej? 








Czytaj dalej »
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...