Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Egzotyczny żel pod prysznic BingoSpa - recenzja.

Witajcie!

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam produkt marki BingoSpa pod prysznic. Mowa tutaj o egzotycznym żelu pod prysznic INDIAN. Wybierając ten produkt oczekiwałam super soczystego, owocowego, z nutką imbirową zapachu. Czy zapach mnie urzekł, czy rozczarował - o tym dowiecie się w dalszej części recenzji. 


Opakowanie żelu dość spore, ponieważ zawiera aż 500 ml. Klasyczne i charakterystyczne opakowanie dla marki BingoSpa, czyli butelka wykonana z przeźroczystego plastiku, z zamknięciem typu klik na górze butelki. Szata graficzna bardzo skromna, jednak najważniejsze informacje o produkcie zostały na butelce umieszczone. 

Zapach niestety rozczarował. Żel pachnie tak delikatnie, że wręcz trzeba było mocno nos przystawić, by poczuć jakąkolwiek woń. Nie ma w nim ani nuty egzotyki - wyczuwalny jest słaby, lekko kwiatowy zapach. Nie odnalazłam tam imbiru,czy macadamii. Albo trafił mi się jakiś zwietrzały egzemplarz, albo taki jego urok - że nie pachnie. 


Kolor żółto - zielonkawy. Samo zabarwienie mogłoby wskazywać na cytrusowy, świeży, egzotyczny zapach, jednak w tym przypadku kolor jest mylny :P  Zwyczajny, świeży kolor - tyle w temacie. 

Wydajność średnia. Przypuszczam, że spowodowane jest to słabym zapachem. Wydawało mi się, że jeśli dodam więcej żelu uzyskam mocniejszy zapach - niestety myliłam się. Dodatkowo żel słabo się pienił, co oznaczało, że zarówno pod prysznic jak i do kąpieli należało dawkować go szczodrze. Przy codziennym stosowaniu zużył się po tygodniu. 
Działanie w tym przypadku ogranicza się do oczyszczania skóry, czyli podstawowej funkcji żelu od prysznic. O ile dodatkowym atutem jest zapach, w tym przypadku tego zabrakło. Nie był wydajny, ale w tym przypadku akurat było to plusem - bo bezzapachowy żel to żadna przyjemność ze stosowania. Oczyszczał, nie wysuszał skóry, nie uczulił. 

Zalety:
- duże opakowanie
- niska cena
- łatwa dostępność

Wady:
- słabo się pienił
- zapach niemal niewyczuwalny
- słabo wydajny




Produkt można dostać na stronie BingoSpa TUTAJ albo TUTAJ
Zachęcam też do zajrzenia na FB 





Czytaj dalej »

niedziela, 21 grudnia 2014

Odżywczy krem do rąk Evree - recenzja.

Witajcie!

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam bardzo ciekawy i niedrogi produkt, który zakupiłam jakiś czas temu w Hebe. Teraz o marce Evree jest dość głośno, ale wcale się temu nie dziwię - produkty dostępne są w bardzo atrakcyjnych cenach i spełniają obietnice producenta. Czego można chcieć więcej?

Dzisiejszy post poświęcony będzie odżywczemu kremowi do rąk do skóry suchej i wrażliwej



Opakowanie to wygodna tubka, z zamknięciem na dole opakowania. Dzięki takiemu rozwiązaniu krem może swobodnie przemieszczać się na dno tubki - ułatwiając przy tym jego wydobywanie. Opakowanie w tonacji różowej, czyli ciepłej, stonowanej i kobiecej. Wszystko jest czytelne i wyraźne - wszystko na temat kremu znajduje się na opakowaniu. Tubka trzyma się dobrze w dłoni, otwarcie na zatrzask nie zawodzi - zawsze bezproblemowo się otwiera i zamyka. Kremu wewnątrz jest 100 ml, więc całkiem sporo. 

Zapach delikatny, pudrowy, z nutą słodyczy - bardzo przyjemny dla nosa. Nie jest ciężki, ani duszący. Połączenie składników jest doskonale wyważone i przemyślane. 


Konsystencja lekka, kremowa, niezbyt gęsta. Bardzo szybko się wchłania, niewielka ilość wystarcza by nawilżyć dłonie. 

Wydajność bardzo dobra. Wystarcza dosłownie kropla, by nawilżyć obie dłonie. Przy stosowaniu kilkukrotnie w ciągu dnia, możemy się nim cieszyć długi okres czasu. Gdy już wydobycie sprawia problem - warto rozciąć opakowanie, bo wewnątrz kryje się jeszcze sporo kremu. 

Działaniem jestem pozytywnie zaskoczona. Krem dzięki swojej konsystencji szybko się wchłaniał, działając natychmiastowo. Skóra dłoni piła go błyskawicznie. Od razu zauważalnie poprawił się wygląd dłoni. Skóra stała się nawilżona, gładka i miękka. Krem stosowałam tak często jak tylko mogłam. Im dłużej go stosowałam, tym lepsze rezultaty mogłam dostrzec. Spierzchnięta skóra dłoni natychmiast była ukojona, a podrażnienia złagodzone. 


ZALETY:
- delikatny, kremowy zapach
- dobry skład
- wydajność na wysokim poziomie
- treściwa, ale nie za gęsta konsystencja
- spora pojemność
- szybkie nawilżenie
- bardzo dobrze pielęgnował skórę dłoni
- szybko się wchłaniał

WADY:
- brak



Podsumowując uważam, że krem Evree to bardzo dobry produkt w niskiej cenie. Na plus na pewno działa, że jest to firma polska - łatwo dostępna w każdej drogerii. Krem szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy na skórze. Nawilża, wygładza i pielęgnuje. Ma subtelny zapach i ładne opakowanie. Nawet moje spierzchnięte dłonie odczuwały ulgę po jego zastosowaniu. Regularność w stosowaniu może przynieść naprawdę świetne efekty.



Czytaj dalej »

wtorek, 2 grudnia 2014

Z serii kosmetyki naturalne DIY - kostka do masażu.

Witajcie!

Tak wiem - posty na moim blogu pojawiają się ostatnimi czasy dość sporadycznie, ale już się poprawiam. Mam w planach kilka notek, które z pewnością pojawią się na blogu. Między innymi projekt denko - i tu uwaga TASIEMIEC! Denko pojawi się o ile dobrze liczę z 4 miesięcy, czyli od sierpnia poczynając. Planuję na dniach zrobić post z pustakami, bo wierzcie albo nie - uzbierało się tego tyle, że aż sama jestem w szoku takiej ilości zużytych opakowań. Będzie dosłownie wszystko - pielęgnacja włosów, pielęgnacja ciała, mnóstwo kolorówki. Zresztą zobaczycie niebawem. Aż boję się pomyśleć - czy ktoś to przeczyta? Zdjęć z pewnością będzie mnóstwo, bo jakoś to muszę Wam pokazać - byście uwierzyły mi na słowo. 

Poza tym mam jeszcze w planach napisać o kilku perełkach, które bardzo pozytywne wrażenie na mnie wywarły. Będzie coś do ciała, coś do twarzy. Pojawią się też recenzje nowości, m.in. produktów otrzymanych w ramach konstynuacji współpracy z firmą BingoSpa.

Wiele mam w planach - trzymajcie kciuki, by wszystko poszło po mojej myśli.
No i jeszcze niespodziankę, którą obmyślam długo i namiętnie, ponieważ chciałabym Was docenić za to, że jesteście, za cierpliwość i wyrozumiałość oraz za to,że chcecie do mnie zaglądać.

Czy na to wszystko starczy mi czasu? Mam nadzieję ;)

A tymczasem chciałabym Wam pokazać mój kolejny wyrób domowy. Tym razem coś do pielęgnacji ciała, czyli nawilżająca kostka do masażu z ziarenkami kawy.
Możecie wierzyć, lub nie - ale pachnie jak świeżo mielona kawa. To wszystko za sprawą ziarenek, a także masła kakaowego i kawowego, które znajdują się w tej mini kosteczce. 



Do zrobienia dwóch takich babeczek kawowych użyłam:

- około 4 łyżek masła kakaowego (jest dość twarde, trudno ocenić dokładnie) ze sklepu BliskoNatury.pl 
- łyżkę masła kawowego ze sklepu Bliskonatury.pl
- łyżkę masła waniliowego ze sklepu Bliskonatury.pl
- łyżkę masła shea ze sklepu Bliskonatury.pl
- foremki silikonowe do muffinek


Kosteczki najlepiej używać po kąpieli do natłuszczenia skóry. Ziarenka kawy dodatkowo sprawiają, że masaż jest przyjemny, relaksujący i z uwagi na zawartość kofeiny - upiększający. Kostka pod wpływem kontaktu z dłonią delikatnie się rozpuszcza, dlatego po skończonym masażu najlepiej odłożyć ją np. na mydelniczkę. Dobrze jest przechowywać je w chłodnym miejscu, by zapobiec rozpuszczeniu. Babeczką masujemy ciało, po czym odkładamy ją i wykonujemy dalszy masaż dłońmi do całkowitego wchłonięcia się maseł. Taki masaż to czysta i pachnąca przyjemność, a ciało będzie nam wdzięczne za taki zabieg ;)


Czyż nie wyglądają smakowicie?




Czytaj dalej »

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Olejek kąpielowy Bergamotka i Limonka od Green Pharmacy - recenzja.

Witajcie!

Zima chyba już na dobre zawitała do nas. Nie mówię tu o śniegu, bo jeszcze nie miałam okazji go ujrzeć, ale te mrozy. Brrr...na samą myśl mi zimno ;P
Odczuwam ten dyskomfort z uwagi na fakt, że jestem przeziębiona. Tak naprawdę czy jest ciepło, czy jest chłodno - ja jestem bez przerwy przemarznięta. W domu zaparzona herbatka z miodem i cytrynką, w pogotowiu Gripex Hot Active, Tantum Verde w cuksach i spray'u, a do tego standardowo Rutinoscorbin, VIT. C czy Polopiryna S - cały arsenał w drodze do zdrowia! 
W stanie nieustającego zimna, jaki odczuwam - najlepszą receptą jest aromatyczna kąpiel z dodatkiem różnego rodzaju umilaczy. 
I tak oto chciałabym Wam przybliżyć produkt, który idealnie sprawdza się w chłodne wieczory oraz w chwilach nadmiernego zmęczenia.

Olejek kąpielowy Bergamota i Limonka od Green Pharmacy.



Biorąc pod uwagę fakt, że ja lubię wszelkiego rodzaju płyny do kąpieli, olejki, kule itp. - nad olejkiem GP nie musiałam się długo zastanawiać, nim trafił do wanny z gorącą wodą. Bardzo polubiłam olejki Bielendy, więc gdy ten oto Bergamotkowo-limonkowy Green Pharmacy ujrzały me oczy - wiedziałam, że muszę go czym prędzej wypróbować. 


To, co na pierwszy rzut oka widać, czyli opakowanie. Butelka zachowana w typowej dla GP stonowanej kolorystyce, butelki wykonane z brązowego, acz przeźroczystego plastiku. Butelka mieści wewnątrz 465ml olejku. Stosując z umiarem może nam starczyć na wiele przyjemnych chwil w wannie czy pod prysznicem.
Olejek ma raczej konsystencję żelową, niż olejową. Nie jest tłusty, czy lepiący. Łatwo wydobywa się z butelki przez niewielki otwór znajdujący się na górze opakowania. Konsystencja należy do tych nieco gęstszych, nie wodnistych. Dzięki temu mamy pewność, że podczas stosowania za dużo nie wypłynie. Ponadto korek wyposażony jest dodatkowo o zamknięcie typu klik, przez co nawet przy pochylonej butelce, nawet kropelka nie wypłynie na zewnątrz. 
Olejek, albo raczej żel - nadaje się idealnie zarówno do kąpieli, jak i pod prysznic. Pieni się bardzo dobrze, niewielka ilość wystarcza by stworzyć dużą ilość piany. Produkt ma delikatnie limonkowy odcień, ale by go dostrzec trzeba mocno się temu przyjrzeć. 


Zapach ma cytrusowy, mocno odświeżający, dodający energii. Idealnie nadaje się zarówno o poranku, by dać energetycznego kopa na dzień dobry, ale świetnie się też sprawdza wieczorem - do odprężenia po ciężkim dniu. Fakt - może to nie lawenda, która działa kojąco, uspokajająco i wyciszająco, ale przy mocnym zmęczeniu każdy zapach mnie uspokaja. Poza tym kąpiel w wannie tak relaksuje i odpręża, że po takiej aromaterapii każdy zaśnie bez problemu ;)


Jak dla mnie olejek świetnie się sprawdza w każdej sytuacji. Pod prysznicem do szybkiego odświeżenia, a także w wannie - gdzie relaksuje i odpręża. Green Pharmacy ma wiele olejków do kąpieli z tej serii i jestem pewna, że większość z nich (lub nawet wszystkie) zostaną przeze mnie wypróbowane ;)

A Wy znacie te olejki? Który z nich wyjątkowo przypadł Wam do gustu?

Skład dla zainteresowanych:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polysorbate 20, Cocamide DEA, Punica Granatum Extract, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Oil, Citrus Aurantifolia Peel Oil, Sodium Chloride, Citric Acid, Disodium EDTA, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Limonene, Buthylphenyl Methylopropional, Hexyl Cinnamal, Citronellol



Czytaj dalej »

czwartek, 6 listopada 2014

Peeling do ciała Love Me Green - recenzja.

Witajcie!

Fakt, że lubię peelingi pod każdą postacią jest chyba powszechnie znany. Jeśli jeszcze o tym nie wiecie - mam bzika na punkcie peelingów i w mojej łazience nieustannie pojawiają się jakieś nowości. Ostatnio wpadły do mojego koszyka dwie nowości z Farmony - opakowania mnie urzekły, oby zawartość była równie czarująca :D
Jak otrzymałam poniższy peeling banan na mych ustach pojawił się olbrzymi. Ta recenzja poświęcona będzie soczyście pachnącemu cudakowi - mianowicie Peelingowi do ciała Love Me Green



Opakowanie to płaski, plastikowy słoiczek z zakręcaną pokrywą. Jest przeźroczyste, dzięki czemu widać ile jeszcze produktu zostało. Wewnątrz znajdziemy 200ml peelingu. Minusem na wstępie jest brak folii zabezpieczającej od środka. Jak tylko dostałam peeling, wszystko wkoło było zatłuszczone ;/ Niestety można byłoby pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu. Biorąc pod uwagę fakt, że peeling jest z dużą zawartością oleju - folia zabezpieczająca zapobiegałaby wyciekaniu olejków ze środka. Łatwo się wydobywa produkt z pojemnika, ale należy uważać, by woda nie dostawała się do środka podczas użytkowania. 


Zapach mega owocowy, cytrusy wręcz kipią z tego peelingu. Czuć soczystą, słodką pomarańczę, z nutką kwaskowatości. Uwielbiam takie owocowe połączenia. Nie jest w żaden sposób męczący, za mocny, czy przytłaczający. Jest idealnie wyważony, unosi się w łazience jeszcze długo po użyciu. Takie produkty uwielbiam, ponieważ dla mnie zapach ma duże znaczenie - używanie tego peelingu jest czystą przyjemnością. 




Konsystencja cukrowo-olejowa. Widać tutaj dwie fazy: płynną i stałą. Przy nakładaniu dobrze jest nabrać po trosze jednej i drugiej. Dzięki fazie olejowej peeling gładko sunie po skórze, a faza cukrowa mocno zdziera martwy naskórek. Peeling ma bardzo duże kryształki cukru, które z olejkami tworzą mocny zdzierak. Wystarczy delikatny masaż, by drobinki cukru pod wpływem ciepła delikatnie się rozpuściły. Jednakże wielkość kryształków cukru sprawia, że nie rozpuszczają się całkowicie (no chyba, że masaż trwałby ponad 10 minut). 

Wydajność przystępna. Biorąc pod uwagę, że peeling stosuje jedynie na uda i pośladki, peeling starcza mi na ponad 10 zastosowań. Gdybym używała peeling na całe ciało - starczyłby zapewne na 4-5 użyć maksymalnie. 


ZALETY:
- naturalny skład
- mocny zdzierak
- idealnie wygładza skórę
- pozostawia skórę miękką i delikatną
- cuuuuuuuuuuuudowny owocowy, rześki, pobudzający i odświeżający zapach, który unosi się w całej łazience
- zadowalająca wydajność

WADY:
- słabe zabezpieczenie opakowania (brak folii może powodować wyciekanie olejku)
- pozostawia skórę tłustą, konieczny jest prysznic po użyciu
- cena około 80 zł zdecydowanie nie zachęca, w tej chwili jest w promocji za 49,90 TUTAJ  (niestety to nadal dużo;/)


Podsumowując peeling dobrze złuszczał martwy naskórek, nie podrażnił i nie uczulił. Na skórze pozostawała tłusta warstewka, ale prysznic problem rozwiązywał. Najpierw peeling, potem kąpiel i po tłustej warstwie nie pozostawał ślad. Ciało po zastosowaniu jest gładkie, delikatne i pięknie pachnące. Soczysty i owocowy zapach mocno przypadł mi do gustu i z chętnie kupiłabym go ponownie, ale w tej cenie mogę mieć kilka równie ładnie pachnących peelingów. Peeling powinien leżeć w jednej pozycji, nie powinno się go przechylać, ani przenosić, bo możemy wytłuścić wszystko wkoło. Zawartość olejków bowiem podczas transportu wylewa się przez przepuszczające denko. Producent powinien pomyśleć o wewnętrznym zabezpieczeniu, co zapobiegałoby wylewaniu się olejków z wnętrze pojemnika. Przy używaniu jedynie na uda i pośladki starczy na ponad dwa miesiące stosowania - przy 1 użyciu w tygodniu. Peeling zdecydowanie polecam i jeśli będziecie miały okazję go wypróbować - koniecznie wykorzystajcie tą szansę. Zapach z pewnością uwiedzie także Was ;)





Za cenę i niedopracowane opakowanie odejmuję punkty. Reszta w pełni mnie zadowala i cieszę się, że miałam okazję poznać coś nowego na swojej skórze. 



Czytaj dalej »

środa, 5 listopada 2014

Ujędrniający krem do ciała NUXE BODY - recenzja.

Witajcie!


Nie należę do osób, które są regularne i konsekwentne w stosowaniu mazideł do ciała wszelakiego rodzaju. Wynika to z tego, że często brakuje mi czasu i potrzebuję błyskawicznego wchłaniania. Nie lubię lepiącej się skóry i tłustej warstwy, która sprawia, że świecę się jak żarówka. Gdy już decyduję się na jakiś specyfik do smarowania ciała - musi spełniać moje oczekiwania, bym nie odstawiła go na półkę na lepsze czasy.

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić krem do ciała, który zdobył moje zaufanie i uwielbienie. O jakim kremie mowa? Otóż dzisiejszym bohaterem będzie krem ujędrniający do ciała NUXE. Ten krem otrzymałam w zestawie z olejkiem (zestawy jeszcze spotykam w niektórych aptekach po bardzo atrakcyjnych cenach) na spotkaniu blogerek. Fakt, że miałam kilka mazideł w użyciu powodowało, że używanie tego kremu odwlekałam mocno w czasie - teraz wiem, że to był błąd! 



OD PRODUCENTA:

  • Ten ujędrniający krem do ciała ma podwójne działanie: ujędrnia, a jednocześnie działa przeciwzmarszczkowo. Niezwykle przyjemna konsystencja umożliwia ukierunkowany masaż zwiotczałych partii ciała (ud, brzucha, biustu i ramion), a przy tym szybko się wchłania.
  • Skóra staje się delikatniejsza (100%*) i ujędrniona (86%*). W widoczny jest gładsza (82%*) i wzmocniona (81%*). *Test użytkowania przeprowadzony pod kontrolą dermatologiczną na 22 kobietach badanych podczas 28 dni – odsetek badanych ochotniczek zgadzających się z przytoczonym twierdzeniem.
  • Ten krem do ciała zapewnia natychmiastowy efekt liftingu (mimoza brazylijska, cukry owsiane). Ujędrnia i wzmacnia strukturę skóry (kigelia afrykańska, wyciągi z płatków żytnich). 


MOJA OPINIA:

Opakowanie wykonane z plastiku, zachowane w typowo kobiecej kolorystyce - delikatnym, pudrowym różu. Na opakowaniu znajdują się wszelkie informacje na temat składu i podstawowych informacji na temat przeznaczenia kremu - w tym przypadku ma działać ujędrniająco i przeciwzmarszczkowo. Słoiczek o pojemności 200ml, dodatkowo zabezpieczony wewnątrz osłonką plastikowo-piankową? Nie wiem jak to określić, natomiast po odkręceniu wieczka naszym oczom ukazuje się cienki, twardy krążek, który zabezpiecza przed wścibskimi paluchami. Pojemnik nie jest oszukany (nie ma drugiego dna), wypełniony po brzegi kremem Nuxe. 


Zapach mnie oczarował od pierwszego powąchania. Mój nos tak pokochał ten zapach, że miziałam się tym kremem z przyjemnością. Jest kobiecy, trochę pudrowy, trochę cytrusowy. Smarując się tym kremem czułam się wyjątkowo i zmysłowo. Mogłam poznawać odrobinę luksusu z każdym kolejnym użyciem. Nie pogardziłabym takimi perfumami :D


Konsystencja jest kremowa, maślana i zbita. Bardzo dobrze nabiera się palcami, a pod wpływem ciepła dłoni świetnie się rozprowadza. Przez swoją konsystencję mogłabym nazwać ten krem - masłem. Krem jest bowiem niesamowicie bogaty, mega wydajny i błyskawicznie się wchłania, pozostawiając po sobie przyjemną gładkość i nawilżenie. Masło starczyło mi na prawie dwa miesiące użytkowania (stosowałam raz dziennie wieczorem).  Nie pozostawia tłustej i lepiącej warstwy, nie brudzi ubrań. 

Wydajność świetna! Jak wspomniałam powyżej krem starczył na prawie dwa miesiące stosowania. Uważam taki wynik za satysfakcjonujący. 


ZALETY:
- świetnie nawilża i wygładza skórę
- przy regularnym stosowaniu widocznie poprawił elastyczność i jędrność skóry
- w połączeniu z ćwiczeniami może zauważalnie polepszyć wygląd naszego ciała
- cudowny, zmysłowy, kobiecy, pudrowo-kwiatowo-cytrusowy zapach, który utrzymywał się na skórze do następnego dnia
- nie brudzi ubrań, nie pozostawia tłustej warstwy
- szybko się wchłania pozostawiając skórę miękką, delikatną i gładką w dotyku
- krem jest bardzo wydajny, przez co możemy cieszyć się tym luksusem na dłużej
- pozwala się zrelaksować i poczuć jak w SPA
- duża pojemność, wygodne, poręczne opakowanie
- treściwa, bogata konsystencja


WADY:
- niestety wadą jest tutaj cena, bo można go kupić dopiero od 105,00 zł ;/ najlepszym rozwiązaniem jest polowanie na promocje (zestawy z innymi produktami, wtedy cena nie wydaje się już taka straszna)


Podsumowując krem polecam wypróbować każdej z Was. Pięknie pachnie, świetnie nawilża i wygładza skórę, a przy regularnym stosowaniu może uelastycznić i ujędrnić nasze ciało. Łatwo się rozprowadza, szybko wchłania. Po zastosowaniu można po chwili założyć ubrania, bez obawy o ubrudzenie. Jedyne co odczujemy - to zapach, który pozostanie nie tylko na skórze, ale i na ubraniach. Dzięki kremowi Nuxe możemy  poczuć się wyjątkowo, mega kobieco i zmysłowo. Gdyby nie ta cena z przyjemnością wróciłabym do tego kremu w przyszłości ;)


Skład:

AQUA/WATER, COCO-CAPRYLATE/CAPRATE, GLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, GLYCOL PALMITATE, DIETHYLHEXYL CARBONATE, BUTYLENE GLYCOL, DIMETHICONE, STEARYL HEPTANOATE, CETEARYL GLUCOSIDE, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, POLYMETHYL METHACRYLATE, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, TOCOPHEROL, PARFUM/FRAGRANCE, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, CAPRYLOYL GLYCINE, TOCOPHERYL ACETATE, CITRIC ACID, XANTHAN GUM, ETHYLHEXYLGLYCERIN, SODIUM HYDROXIDE, DIMETHICONOL, DEHYDROACETIC ACID, AVENA SATIVA (OAT) KERNEL EXTRACT, TETRASODIUM EDTA, MALTODEXTRIN, PENTYLENE GLYCOL, JASMINUM OFFICINALE (JASMINE) FLOWER EXTRACT, SECALE CEREALE (RYE) SEED EXTRACT, 10-HYDROXYDECANOIC ACID, SEBACIC ACID, POLYSORBATE 60, SORBITAN ISOSTEARATE, 1,10-DECANEDIOL, STRYPHNODENDRON ADSTRINGENS BARK EXTRACT, SODIUM BENZOATE, KIGELIA AFRICANA FRUIT EXTRACT, CITRUS AURANTIUM DULCIS (ORANGE) FLOWER EXTRACT, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) FLOWER EXTRACT [N2104/A].


Zachęcam do odwiedzenia strony internetowej albo Nuxe na FB



Za dość wysoką cenę odjęłam jeden punkt, natomiast do reszty przyczepić się absolutnie nie mogę. 



*Dziękuję firmie Nuxe za tak wspaniały produkt i możliwość przetestowania go na własnej skórze. Jedyne czego żałuję to fakt, że tak długo zwlekałam z jego pierwszym użyciem. 

Czytaj dalej »

piątek, 26 września 2014

Peeling do ciała z papają FENNEL - recenzja.

Witajcie!


Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć produkt, który zużyłam całkiem niedawno. Mowa o cukrowym peelingu do ciała z papają marki FENNEL

Miałyście okazję już poznać dwa produkty, którym poświęciłam osobne recenzje. Opisywałam już peeling o zapachu lodów truskawkowych, który pokochałam od pierwszego użycia oraz masełko do ciała o zapachu grejpfruta, który spisał się całkiem nieźle. 
Tym razem przyszła pora na kolejny zdzierak - czy wywarł na mnie duże wrażenie? O tym dowiecie się poniżej.

Wybierając bowiem ten produkt oczekiwałam mega owocowego zapachu, który będzie niesamowicie pobudzał i dawał kopa energetycznego na cały dzień. Czy taki właśnie produkt otrzymałam? Niestety nie do końca. 


Opakowanie nieco inne niż w przypadku poprzednika. Tamto było zaokrąglone, wyższe i zawierało aż 300g produktu. Ten scrub ma płaskie opakowanie, o pojemności 200g. To co łączy te peelingi do zakręcane wieczko oraz folia aluminiowa wewnątrz opakowania, która zabezpiecza produkt przed niechcianymi paluchami. Na etykiecie, która znajduje się na dnie opakowania są wszelkie dane dotyczące peelingu, niestety pod wpływem wilgoci, jaka panuje w łazience podczas kąpieli - napisy nieco się rozmyły (co widać na jednym z poniższych zdjęć). Wieczko ma nieregularną powierzchnię, co ułatwia odkręcenie produktu podczas kąpieli.

Zapach niestety bardzo mnie rozczarował. Oczekiwałam bomby owocowej, a dostałam jakiś mdły, zepsuty owoc. Wyczuwalna była w nim nuta pudrowa, jakiś bliżej nieokreślony kwiat, a owocowej nuty niestety brak ;/ Być może spowodowane było to tym, że peeling zaczęłam stosować dwa miesiące przed końcem terminu ważności. Peeling był ważny do 08.2014, a zaczęłam używać go w czerwcu. Tak sobie to tłumaczę, nie otwierałam go wcześniej, więc nie mógł zapach się utlenić. Powiem tyle - jestem zawiedziona zapachem, ale może to moja wina? Jeśli produkt jest świeży - może zapach ma ładny?! Dajcie mi znać, jeśli któraś z Was go miała - jak pachniał? 


Konsystencja dość zbita, z dość sporą ilością drobinek cukru. Drobinki nie były bardzo duże, aczkolwiek wyczuwalne podczas używania. Przy kontakcie ze skórą konsystencja zmieniała się. Peeling dość gładko sunął po ciele, jednakże stosowany na słabo nawilżoną skórę spadał do wanny - jakby się kruszył. 

Wydajność średnia. Zużyłam go po 6 użyciach - może też dlatego tak szybko, bo zapach mi nie odpowiadał ;P Gdyby był mocno owocowy chciałabym zatrzymać go na dłużej, więc i oszczędniej bym go stosowała ;) Używałam peeling na całe ciało, w celu usunięcia martwego naskórka ze wszystkich możliwych suchych miejsc - głównie skupiając się na udach, pośladkach, kolanach i łokciach. 


ZALETY:
- dobrze złuszczał martwy naskórek
- wygładzał i nawilżał skórę
- w tym przypadku mniejsza pojemność była atutem
- poręczne opakowanie

WADY:
- mdły, bliżej nieokreślony zapach
- kiepska wydajność
- zbita i krucha konsystencja



Podsumowując peeling dobrze złuszczał martwy naskórek, nie podrażnił i nie uczulił. Na skórze pozostawała delikatna tłusta warstewka, ale mi to nie przeszkadzało. Peeling zawsze stosowałam na początku kąpieli, potem używałam żelu pod prysznic, więc tłusta warstwa była zawsze spłukiwana. Ciało po zastosowaniu było wygładzone, delikatne i gładkie w dotyku. Niestety peeling zawiódł mnie swoim dziwnym zapachem - nie tego oczekiwałam. Miało być soczyście-owocowo, a było nudno i mdło. Należało ostrożnie się z nim obchodzić podczas używania, ponieważ mógł się kruszyć i spadać na dno wanny/prysznica. Skóra powinna być mocno zwilżona, by peeling delikatnie się zmiękczył i płynnie rozprowadzał się po skórze. Peeling spisał się nieźle, pewnie wróciłabym do niego ze względu na przyzwoite działanie, ale zapach to u mnie kwestia bardzo ważna, więc nie zawita już w mojej łazience. 



Peeling możecie dostać w sklepie firmowym FENNEL w cenie 23zł

Miałyście ten produkt? Polubiłyście się z nim, czy niekoniecznie?



Czytaj dalej »
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...