Witajcie!
Fakt, że lubię peelingi pod każdą postacią jest chyba powszechnie znany. Jeśli jeszcze o tym nie wiecie - mam bzika na punkcie peelingów i w mojej łazience nieustannie pojawiają się jakieś nowości. Ostatnio wpadły do mojego koszyka dwie nowości z Farmony - opakowania mnie urzekły, oby zawartość była równie czarująca :D
Jak otrzymałam poniższy peeling banan na mych ustach pojawił się olbrzymi. Ta recenzja poświęcona będzie soczyście pachnącemu cudakowi - mianowicie Peelingowi do ciała Love Me Green.
Konsystencja cukrowo-olejowa. Widać tutaj dwie fazy: płynną i stałą. Przy nakładaniu dobrze jest nabrać po trosze jednej i drugiej. Dzięki fazie olejowej peeling gładko sunie po skórze, a faza cukrowa mocno zdziera martwy naskórek. Peeling ma bardzo duże kryształki cukru, które z olejkami tworzą mocny zdzierak. Wystarczy delikatny masaż, by drobinki cukru pod wpływem ciepła delikatnie się rozpuściły. Jednakże wielkość kryształków cukru sprawia, że nie rozpuszczają się całkowicie (no chyba, że masaż trwałby ponad 10 minut).
Wydajność przystępna. Biorąc pod uwagę, że peeling stosuje jedynie na uda i pośladki, peeling starcza mi na ponad 10 zastosowań. Gdybym używała peeling na całe ciało - starczyłby zapewne na 4-5 użyć maksymalnie.
ZALETY:
- naturalny skład
- mocny zdzierak
- idealnie wygładza skórę
- pozostawia skórę miękką i delikatną
- cuuuuuuuuuuuudowny owocowy, rześki, pobudzający i odświeżający zapach, który unosi się w całej łazience
- zadowalająca wydajność
WADY:
- słabe zabezpieczenie opakowania (brak folii może powodować wyciekanie olejku)
- pozostawia skórę tłustą, konieczny jest prysznic po użyciu
- cena około 80 zł zdecydowanie nie zachęca, w tej chwili jest w promocji za 49,90 TUTAJ (niestety to nadal dużo;/)
Podsumowując peeling dobrze złuszczał martwy naskórek, nie podrażnił i nie uczulił. Na skórze pozostawała tłusta warstewka, ale prysznic problem rozwiązywał. Najpierw peeling, potem kąpiel i po tłustej warstwie nie pozostawał ślad. Ciało po zastosowaniu jest gładkie, delikatne i pięknie pachnące. Soczysty i owocowy zapach mocno przypadł mi do gustu i z chętnie kupiłabym go ponownie, ale w tej cenie mogę mieć kilka równie ładnie pachnących peelingów. Peeling powinien leżeć w jednej pozycji, nie powinno się go przechylać, ani przenosić, bo możemy wytłuścić wszystko wkoło. Zawartość olejków bowiem podczas transportu wylewa się przez przepuszczające denko. Producent powinien pomyśleć o wewnętrznym zabezpieczeniu, co zapobiegałoby wylewaniu się olejków z wnętrze pojemnika. Przy używaniu jedynie na uda i pośladki starczy na ponad dwa miesiące stosowania - przy 1 użyciu w tygodniu. Peeling zdecydowanie polecam i jeśli będziecie miały okazję go wypróbować - koniecznie wykorzystajcie tą szansę. Zapach z pewnością uwiedzie także Was ;)
Za cenę i niedopracowane opakowanie odejmuję punkty. Reszta w pełni mnie zadowala i cieszę się, że miałam okazję poznać coś nowego na swojej skórze.
Za taką cenę to ja mam 500 ml peelingu Pat & Rub.
OdpowiedzUsuńChociaż i ten wygląda ciekawie
A już myślałam, że będzie mój pełen zachwyt, bo piling z olejkiem...a okazuje się, że jeszcze dodatkowe mycie szykuje się po jego użyciu... chociaż używanie go przed kąpielą tez jest rozwiązaniem ;-)
OdpowiedzUsuńWydaje się być fajny, opis zapachu kusi :) Szkoda, że taki drogi :<
OdpowiedzUsuńtrochę drogo, ale ma ładne opakowanie :P
OdpowiedzUsuńChciałabym wypróbować ale nigdy bym nie wydała tylu pieniędzy na peeling :(
OdpowiedzUsuńKonsystencja bardzo przypomina mi peeling Soap&Glory Sugar Crush, który lubię :)
OdpowiedzUsuńdla mnie za ostry ;/
OdpowiedzUsuńja miałam tylko próbkę tego peelingu, szkoda, że opakowanie nie sprawdza się najlepiej.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, ale faktycznie cena nie zachęca, szczególnie, że można znaleźć dobre peelingi o wiele tańsze :)
OdpowiedzUsuńCena jak na peeling jest faktycznie spora.
OdpowiedzUsuńLubię tą firmę i chętnie wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuń