wtorek, 25 czerwca 2013

Chwalę się, czyli co dostałam ostatnimi czasy...

Witajcie ;)

Dzisiaj post typowy dla chwalipięty, czyli co dostałam w ciągu ostatnich paru dni do testowania.


Pierwsza przesyłka to totalne zaskoczenie - dowiedziałam się, że będę coś testować jak już otworzyłam pudełeczko ;P
 Na początku myślałam, że jest puste, bo było takie lekkie. Ale wszystko za sprawą ilości folii zabezpieczającej produkt.
A do testowania dzięki akcji na wizażu wpadł w me ręce żel pod prysznic Adidas Smooth z mikroperełkami. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne - żel dobrze się pieni, ślicznie pachnie i delikatnie masuje ciałko (dzięki mikroperełkom). 



 A druga przesyłka jest od Face&Look. Zostałam zakwalifikowana do drugiej edycji testów, co bardzo mnie cieszy i oczywiście była to dla mnie bardzo miła niespodzianka ;) A taka była zawartość przesyłki.


Mleczko micelarne do demakijażu twarzy i oczu z minerałami morskimi z Golfsztromu oraz krem napinający Flos-Lek Lifting błyskawiczny. Nie wiem, czy ten krem jest dopasowany do mojej skóry i mojego wieku, ale zobaczymy. Nie ma napisane 50+, więc może nie powinnam się martwić?
Dodatkowo kosmetyki umieszczone były do ładnej torebeczki z logo  ;)


Czy któraś z Was dostała się do testowania z Face&Look? Jeśli nie to koniecznie zalogujcie się na ich stronie i bierzcie udział w konkursach, wypowiadajcie się - za aktywność zbiera się  punkty, dzięki którym można zakwalifikować się do kolejnej edycji testowania.

Buziaczki kochane i do miłego!
Aneta

Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Co ostatnimi czasy znosi moje ciało, czyli jak je maltretuję, by pożegnać cellulit...

Witajcie kochane!

Dzisiaj post o akcesoriach sado maso, czyli jak skutecznie zmaltretować ciało, by cellulit chciał je opuścić.
Ostatnio pokazywałam preparat, który miał pomóc w zwalczeniu tej zmory i pewnie tak by było, gdybym stosowała go nadal, a nie tylko przez niecałe dwa tygodnie. Jednak bez obaw - mam kolejne smarowidła, których sobie nie odpuszczam. Dodatkowo w walce z cellulitem mają pomóc mi Ci oto sprzymierzeńcy.
Czy uda im się wygnać tego nieproszonego gościa z mej skóry - OJ MAM NADZIEJĘ!

Oto moi przyjaciele:

Od lewej:
* masażer do ciała - można stosować na sucho albo z poślizgiem (w moim przypadku doskonale sprawdza się oliwka do masażu antycellulitowego Ziaji),
* masażer z włosiem i plastikowymi wypustkami obudowany drewienkiem i posiadający taśmę ułatwiającą podtrzymywanie go podczas używania (niestety jest trochę za dużo luzu, więc trzeba mocno trzymać tego cudaka).


Powiem tak - kto mnie do tego zmusił?? Oba masażerki pomagają w zadawaniu sobie bólu, ale czy ktoś powiedział, że pozbywanie się cellulitu to przyjemność? :P

Otóż jak przebiega rytuał: 
Najpierw biorę kąpiel, ciało pokrywam delikatnie peelingiem, albo żelem i kolistymi ruchami masuję (albo raczej torturuję me biedne uda i poślady) szczotką oczywiście. Gdzieś przeczytałam, że pod wpływem piany i wody szczotka jest delikatniejsza, włosie mięknie - taaaa jasne ;P Ja tego nie uświadczyłam. Może dlatego, ze szczotka jest świeża i daje popalić - jak się trochę wyrobi, być może będzie łagodniej masować. Ciało po takim masażu jest trochę zaczerwienione (co oznacza, że lepiej ukrwione i gotowe na ciąg dalszy seansu). Po wyjściu spod prysznica biorę w dłoń oliwkę, niewielką ilość rozprowadzam na obu nogach i pośladkach i jeżdżę zielonym masażerem. Składa się z slikonowo plastikowych kwadratów, ułożonych pod różnym kątem. Wprawione w ruch obracają się delikatnie wciągając fałdki skóry w tą szczelinę. Nogi w mig robią się czerwone i szczypią trochę (to przez intensywne masowanie). Masuję około 5-10minut każdą nogę, po czym masuję dalej już dłońmi. Pozwalam, by oliwka trochę się wchłonęła. Po jakiś 15 minutach nakładam jeszcze jakieś serum na obie nogi i daję mu się wchłonąć na spokojnie. A pamiętajmy, by masując nogi masażer/ręce przesuwać z dołu w górę - tak jak prawidłowo przepływa krew i limfa.


Po zakończonym masowaniu, szczotkę kładę na ręczniku włosiem do dołu - by dokładnie wyschła, a cała woda ściekła na ręcznik. Masażer myję szamponem, mydłem, albo jakimś żelem, by usunąć oliwkę. Dokładnie wycieram i też daję mu przeschnąć.

Powiem tak - cellulit nie może długo tego wytrzymać :P Skoro ja ledwo dyszę po takim zabiegu to co dopiero odczuwa mój wróg? Mam nadzieję, że daję mu ostro popalić - a co, niech nie myśli, że jest tu mile widziany :D

Masażery stosuję od paru dni - ale to co widzę, że skóra błyskawicznie wchłania serum. Ciało jest gładkie, miękkie i delikatne w dotyku. Mam zamiar używać regularnie i podzielę się swoimi spostrzeżeniami już wkrótce ;) Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne - co prawda bolesne, ale czego nie robi się dla urody :D
Poza tym myślę, że ten ból minie z czasem - jak ciało się przyzwyczai i szczotka się trochę wyrobi :)

Obydwa produkty zakupiłam w Rossmannie - zielony masażer za 7,99zł a szczotkę za 10,99zł. Także ceny niewygórowane i mam nadzieję, że efektami wkrótce będą mogła się pochwalić.

A tymczasem zmykam poćwiczyć - jak się przerwie ćwiczenia to strasznie trudno do nich wrócić ;/ Przerwałam jakieś 1,5 miesiąca temu i już widać skutki ;/
Czas się spiąć i wrócić do formy!!

Buziaczki dziewczynki i miłego wieczorku Wam życzę ;)

PS - a na dowód tego, że miętusek już gości u mnie - foto z sobotniego grilla. 

   



Z góry wybaczcie za tło - ale jakoś musiałam sobie poradzić :D


Aneta
Czytaj dalej »

sobota, 22 czerwca 2013

Kolorowe lato na paznokciach - podsumowanie Akcji Maliny.

Witajcie kochane w ten piękny upalny dzionek! 

Zaraz wyruszam na działkę do znajomych na grilla, więc muszę na szybko wstawić posta podsumowującego Akcję Maliny.
Powiem tak - pomysł był naprawdę świetny, dzięki któremu mogłyśmy wypatrzyć sobie jakiś mega fajny lakier i powiększyć swoją lakierową kolekcję właśnie o ten wybrany, wymarzony ;)

Dziękuję Malince za możliwość brania udziału w tej Akcji - to dla mnie przyjemność ;) Co prawda raz miałam lekkie opóźnienie z postem, ale z przyczyn ode mnie niezależnych.

Mimo to udało mi się wystawić taką ilość postów, jaka była zamierzona. Teraz naszedł czas na wyłonienie zwycięzcy. Przyznam szczerze, że wybór nie był taki prosty i oczywisty. 
Może na wstępie przypomnę wszystkie kolory biorące udział w zabawie.

 1. Z nutką pomarańczy Essence colour & go 


 2. Pięknie mieniący się Lovely Gloss like gel nr 101
    

 3. Eveline miniMAX - krwista czerwień nr 372
    


 4. Różowiutki Lovely Classic nail polish nr 29
    









 5. Miętowy Lovely Gloss like gel nr 110
   



 6. Bagienny Eveline miniMAX nr 783
  


 7. Fuksja Wibo Gel like od Amethyst
  



 8. Czerwień Eveline miniMAX nr 601.
  

 Mówiąc szczerze udział w tej akcji był dla mnie czystą radością i wszystkie lakiery, które tu wybrałam spodobały mi się i urzekły swoją prostotą albo innością.
Jeśli chodzi o prostotę zdecydowanie są to czerwienie, innością charakteryzuje się na pewno bagienna zieleń od Eveline. Róże także są ładne i pasujące do wszystkiego, w dodatku te mieniące się drobinki nadają charakteru i wyjątkowości.
Wszystkie lakiery są na swój sposób świetne i będą królowały na mych pazurkach tego lata. 
Ale zwycięzca musi być tylko jeden i tym razem w pełni świadomie wybieram lakier, który jest śliczny! Urzekający, błyszczący i typowo letni - z pewnością zabiorę ze sobą na wakacje. 

The winner is : MIĘTUSEK Lovely ;)
(Więcej zdjęć zwycięzcy znajdziecie tutaj)

 Wiem, że ten kolor Wam się podobał. Mam nadzieję, że podzielacie moje zdanie i zgadzacie się z wyborem!



A tymczasem życzę Wam udanego i słonecznego weekendu! ;D
Pozdrawiam,
Aneta




Czytaj dalej »

piątek, 21 czerwca 2013

Wielki Test Produktów Bielenda Pomarańczowa skórka.

Witajcie kochane!

Jakiś czas temu, w zasadzie w maju br. marka Bielenda zorganizowała na swoim FanPage'u na Facebooku kolejną akcję testowania swoich produktów.

Źródło: Fanpage Bielenda 

Przez kilka kolejnych dni Bielenda informowała o wyznaczonych godzinach, gdzie można było zapisywać się do testów.
Oczywiście nie była to taka prosta sprawa, bo ja sama próbowałam chyba ze 3 razy i się nie udawało.
Producent podawał godziny np. między 10.20 a 10.30, gdzie należało w odpowiedniej minucie "wstrzelić się" z zaproszeniem jednej osoby do zabawy i pierwsze 10 osób zostawało testerem wybranego przez siebie produktu.

Ja zaczynałam wątpić, że uda się w ogóle trafić w "tą" minutę. Ostatniego dnia stwierdziłam - nie poddam się, znalazłam sposób i udało się - jakie było moje zdziwienie nawet sobie nie wyobrażacie ;)

Na przesyłkę czekałam praktycznie miesiąc - taki czas był określony w regulaminie. I tak oto w me ręce trafił wybrany przeze mnie kosmetyk. Wybór padł na termoaktywny koncentrat Antycellulitowy.

Tak naprawdę do tej pory się zastanawiam, czemu nie wzięłam chłodzącego. Z uwagi na mój problem z kruchymi, pękającymi naczynkami powinnam szerokim łukiem omijać produkty z efektem rozgrzewającym. Aczkolwiek zapewniono mnie, że ten preparat im nie zaszkodzi. 
Poza tym producent pisze, że preparat delikatnie rozgrzewa skórę  - trochę zostałam uspokojona. 



Trochę od producenta i skład:



 W skrócie mówiąc - wystarczy smarować się dwa razy dziennie, by cieszyć się pięknym ciałem pozbawionym cellulitu i tkanki tłuszczowej. Dzięki regularnego używaniu koncentratu nasze ciało stanie się doskonale wymodelowane, jędrne, gładkie i sprężyste. Ale czy na pewno?

Moja opinia: 
Opakowanie:
Dość poręczne, wykonane z miękkiego tworzywa. Dzięki zamknięciu znajdującemu się na dole opakowania (koncentrat stoi na głowie), preparat podczas bezruchu może swobodnie spłynąć, by kolejna aplikacja nie była problemem. Pojemność specyfiku jak widać na zdjęciu to 175ml, czyli mniej niż serum Eveline, które używam najczęściej. 

Zapach:
Dość przyjemny, aczkolwiek trochę trudny do opisania. Może to te ekstrakty owocowe znajdujące się w składzie, połączone z zieloną herbatą ?! W każdym razie nie drażniący i raczej uprzyjemniający aplikację. 

Konsystencja:

Kremowa o lekko beżowym zabarwieniu. Trochę w barwie przypomina żel pod prysznic kawowy z Yves Rocher. Jednak tutaj konsystencja jest bardziej zbita niż w przypadku żelu. Łatwo się rozprowadzała po problematycznych miejscach, dość szybko wchłaniała i podczas rozsmarowywania wyczuwalne było przyjemne chłodzenie. Ale bez obaw to tylko chwilowy efekt...


Wydajność:
Muszę przyznać, że spodziewałam się trochę lepszego wyniku, ale w sumie pojemność 175ml to też nie tak dużo. Smarowałam pośladki i uda, więc to też kwestia partii ciała, które smarujemy. Jeśli smarowane byłyby jedynie pośladki koncentrat starczyłby na dłużej. Przy moim używaniu dwa razy dziennie na te partie ciała, koncentrat starczył na niecałe dwa tygodnie regularnego stosowania. Czy wobec tego mogę cokolwiek napisać o tym preparacie? Myślę, że tak. 

Efekty stosowania:
Tak jak napisałam powyżej, koncentrat stosowałam codziennie przez prawie dwa tygodnie. To czego obawiałam się najbardziej to ten rozgrzewający efekt i moje pękające naczynka. Jednak z naczynkami nic się nie stało - nie zauważyłam powiększenia obecnych, nie pojawiły się też nowe - ufff! 
Ale przejdźmy do efektu rozgrzewania. Jak napisałam wcześniej na początku aplikacji czuć było delikatny efekt schłodzenia ciała. Przez około 5 minut nic się nie działo, pomyślałam - nie rozgrzewa. Jakie było moje rozczarowanie, gdy po tym czasie nogi zaczęły dość mocno piec! Pomyślałam, że to tylko odczuwalne ciepło. Partie ciała, które zostały wysmarowane stawały się mocno zaczerwienione (nie delikatnie) i biło wręcz od nich gorąco. Jeśli używałyście kiedyś maści końskiej (ja czasem na bolące kolana stosowałam) to efekt jest niemalże identyczny! Ciało płonie! Ale szczerze? Jakoś mi to nie przeszkadzało, bo wierzyłam, że wtedy coś się dzieje :)

Efekt płonących nóg ustępował po jakiś 5-10 minutach. Zaczerwienienie również znikało jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Jednak już po pierwszym użyciu zauważyłam miłe w dotyku ciało, gładkie, jakby bardziej napięte. Z każdym dniem zauważałam poprawę elastyczności skóry i większe wygładzenie. Co do redukcji cellulitu - nie mówię nie! Ale raczej nie po dwóch tygodniach. Stan skóry na udach i pośladkach poprawił się. 
Zapewnienia producenta co do ujędrnienia, wygładzenia i nawilżenia skóry jak najbardziej się sprawdziły w moim przypadku. A dodatkowo efekt rozgrzewający na pewno pozytywnie wpłynął na poprawienie mikrokrążenia.  
Uważam, że przy dalszym stosowaniu tego preparatu działanie mogłoby przejść najśmielsze oczekiwania. Jednakże, jeśli kupię jakiś produkt z tej serii (a na pewno to zrobię w niedalekiej przyszłości) to wypróbuję koncentratu o neutralnym działaniu - bez chłodzenia i bez grzania. Aczkolwiek na takie upały, jakie odwiedziły nas obecnie najlepsze będą te chłodzące ;D

Zalety:
* efekt rozgrzewający dający mega kopa naszemu tłuszczykowi
* dobre nawilżenie
* wygładzenie
* poprawa elastyczności skóry
* stan skóry poprawił się
* zauważalne ujędrnienie
* konsystencja i dobre wchłanianie

Wady:
* słaba wydajność przy stosowaniu 2x dziennie
* nie zauważyłam zmniejszenia cellulitu (przez zbyt krótki okres używania kremu)

Ocena: 8/10
Podsumowując mą walkę o piękne ciało pozbawione cellulitu uważam, że w duecie siła. Myślę, że nie straszna byłaby ta zmora, gdybyśmy były regularne w stosowaniu jakiegokolwiek preparatu. Wiadomo, że same kosmetyki nie zrobią za nas wszystkiego, aczkolwiek sądzę, że Bielendę mogę śmiało nazwać wiernym kompanem w dążeniu do idealnego ciała. Mimo słabej wydajności, kosmetyk sprawdził się na wielu płaszczyznach. Pomógł nawilżyć skórę, wygładził ją i ujędrnił. Dodatkowo sprawiał, że ciało rozgrzane było do czerwoności (to na pewno za sprawą zezłoszczonego tłuszczyku i cellulitu - którego tak usilnie chcemy się pozbyć). Myślę, że z czasem uda się to osiągnąć - wystarczy tylko dodać do tego trochę ruchu, dużo wody i więcej owoców i warzyw (ta pora roku pozwala na korzystanie z dobrodziejstw natury do oporu). Seria Bielendy Pomarańczowa Skórka jest jak najbardziej godna uwagi. 

Miałyście kiedyś produkt z tej linii? Jakie są Wasze doświadczenia? 


Pozdrawiam,
Aneta

Czytaj dalej »

Kolorowe lato na paznokciach cz. VIII

Witajcie!

Dzisiaj przedstawię Wam kolejny i już ostatni lakier biorący udział w Akcji Maliny. A już jutro podsumowanie, czyli wybieram lidera, który najczęściej będzie gościć na mych paznokciach. 



Ostatnim lakierem jest czerwień z Eveline nr 601.


Z góry przepraszam za lekko starte końcówki, ale lakier jest dwudniowy i nieco się wytarł :D
Aczkolwiek i tak uważam, że tragedii nie ma. 


Lakier kryje nieźle, ale po dwóch warstwach. Trzyma się w sumie około trzech dni, ale jak widać po dwóch dniach zaczynają pojawiać się białe, mało atrakcyjne końcówki - w końcu to nie french i tu taki efekt raczej nie pasuje :P


Jednak mimo wszystko mam chyba spory sentyment do lakierów z serii miniMAX :>
Ale tak jak wspomniałam wcześniej, buteleczki są małe (dzięki czemu możemy wypróbować więcej odcieni), trwałość przyzwoita, cena niska i całe mnóstwo kolorów - spośród których z pewnością znajdziemy coś dla siebie.




Jak Wam się widzi (pomijając mało efektowne końcówki) ? ;>

Macie już swojego faworyta całej akcji? Ja mam mały dylemat, ale myślę, że dobrze wybiorę :D


Pozdrawiam Was serdecznie,
Aneta

Czytaj dalej »

wtorek, 18 czerwca 2013

Kolorowe lato na paznokciach cz. VII

Witajcie!



Po wzbudzającym skrajne emocje bagnistym kolorze dzisiaj przedstawię Wam kolor już bardzo dobrze znany - mianowicie lakier z blogerskiej kolekcji Wibo - kolor zaprojektowany przez Amethyst.


Niestety zdjęcia nie oddają nawet w połowie tego ślicznego koloru. Lakier posiada delikatnie mieniące się drobinki, które na moich fotografiach nie są w ogóle zauważalne ;/
Ale biorąc pod uwagę fakt, że większość z Was już go miała, widziała bądź używała - wie jak on naprawdę wygląda ;)

Mi osobiście lakier przypadł do gustu najbardziej ze wszystkich - jest idealnie skomponowany, pięknie się błyszczy i mieni w promieniach słonecznych. Jeśli chodzi o prezencję - jak dla mnie lakier zasługuje na 5+.


Nakładanie lakieru jak dla mnie nie jest żadnym problemem, nie smuży, dobrze kryje. Nawet jedna konkretna warstwa lakieru pokryje nam płytkę, jednak może dłużej schnąć. Ja pokryłam płytkę dwiema warstwami. Schło przyzwoicie, nie zrobiły się nigdzie bąbelki z powietrzem - dla mnie aplikacja bardzo wygodna. Lakier trzyma się dwa dni bez problemu, potem ścierają się końcówki i trzeba go zmyć. Jednak jak za taką cenę i piękny kolor jestem w stanie mu to wybaczyć ;) Jak dla mnie lakier jest bardzo fajny i na lato odpowiedni.



Także ukłony w kierunku Amethyst za skomponowanie takiej wersji lakieru ;)

Lubicie go, czy nie przypadł Wam do gustu?

Aneta

Czytaj dalej »

sobota, 15 czerwca 2013

Happy weekend w Yves Rocher -50%.

Witajcie!

Mam mały news dla osób, które planowały albo planują uzupełnić zapasy w Yves Rocher. W ten weekend będzie najlepszą okazją, by to zrobić.
Ja raczej nie skorzystam, bo zapasy mam i to spore ;) Ale może przy kolejnej okazji się skuszę.

A Wy dacie się skusić? 
Happy Weekend -50%!



Promocja trwa do jutra, więc śpieszcie się ;)

PS - nie wiem tylko, jak z kodem promocyjnym, bo jak wchodzę na stronę dodaje się automatycznie, a w polu kod promocyjny nie ma nic! Nie mogę przez to podać Wam konkretnego kodu ;/

Aneta
Czytaj dalej »
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...