sobota, 18 stycznia 2014

Mydło w piance Honeycrisp Apple Bath & Body Works - recenzja.

Witajcie!

Każda zapewne zna kosmetyki firmy Bath&Body Works. Ja naoglądałam się tego mnóstwo. Większość opinii była pozytywna, w dodatku te opakowania przyciągające wzrok i zapach o których tyle dobrego słyszałam. Trochę to potrwało zanim skusiłam się na pierwszy zakup. Gdy tylko znalazłam się w pobliżu tego sklepu i w dodatku wszędzie widniały jakieś kuszące promocje, żal byłoby nie skorzystać. Zakupami się chwaliłam, więc teraz przyszedł czas na przybliżenie Wam pierwszego z zużytych już kosmetyków - mowa tu o mydełku w piance o zapachu jabłuszka. Czy faktycznie pachnie jak jabłko, czy może trochę chemią? Zapraszam do recenzji.


MOJA OPINIA:

Opakowanie to plastikowa buteleczka z dozownikiem o bardzo ładnej szacie graficznej. Pojemność trochę niestandardowa, bo wynosi 259ml. Jakby nie mogło być już 260ml? No ale - drobiazgami zajmować się nie będę ;) Niesamowitym plusem jest fakt, że dozownik, który ma w sobie taki mechanizm, że płyn wydostaje się w postaci piany zasysa mydło do samego końca! Spodziewałam się, że co nieco tam na dnie zostanie - a tu może jedynie kropelka pływa! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Dzięki takiemu mechanizmowi, nic się nie marnuje i zużywamy całość ;) Dodatkowo opakowanie jak widać jest przeźroczyste i dokładnie widać, ile jeszcze mamy mydełka do użycia.

Zapach jest fenomenalny. Pachnie jak świeże jabłko, zerwane prosto z drzewa, takie jeszcze lekko kwaskowe, soczyste i słodkie. Ach chciałoby się to jabłko schrupać. W tej sytuacji możemy jedynie oblizać rękę, czego oczywiście nie polecam :P Zapach rozprzestrzenia się w łazience podczas każdego mycia rąk i pozostaje na nich naprawdę bardzo długo. 

Konsystencja jak na mydło trochę zaskakująca. Przyzwyczajona do mydeł w płynie, które z reguły są dość gęste to mnie zdziwiło. Konsystencja jest bardzo rzadka, niemalże jak woda o zabarwieniu delikatnie żółtym. Przypuszczam, że gdyby mydło było trochę gęstsze, mechanizm zasysania płynu nie działałby tak sprawnie. Po naciśnięciu pompki na dłoni pojawia nam się bardzo delikatna, ale nie bardzo puszysta piana, którą rozprowadzamy na dłoniach lekko zwilżając wodą. Jedną pompką można dokładnie umyć dłonie z zanieczyszczeń. Pierwszy raz spotkałam się z tego typu mydełkiem, ale wiem jedno. Jak skończą mi się pozostałe dwa - z pewnością zaopatrzę się z kolejne. Gdyby ktoś miał dostęp do firmy z USA to chętnie przyłączyłabym się do zamówienia! Dajcie znać, bo wiem, że tam kosmetyki B&BW są duuuużo tańsze niż w PL ;/ A niestety dostawy nie mają do nas - szkoda :(


Wydajność jest wg mnie bardzo dobra. Przy codziennym, kilkukrotnym stosowaniu tego mydełka przez dwie osoby starczył na miesiąc stosowania. Uważam, że to bardzo dobry wynik, zwłaszcza, że niewielka ilość wystarcza do umycia rąk. Mydła w płynie co poniektóre są mniej wydajne zdecydowanie. 


Efekty stosowania to dla mnie temat, nad którym rozwlekać się nie będę. Mydełko dokładnie usuwa wszelkie zabrudzenia i zanieczyszczenia, odświeża dłonie i pozostawia na nich bardzo przyjemny zapach przez ładnych parę godzin. Dodatkowo nie zauważyłam, by wysuszał dłonie, co uważam za duży plus. 

PLUSY:
* zapach 
* oczyszcza i odświeża
* jest wydajny
* dozownik nie zacina się, wydobywa do ostatniej kropli mydło
* nie podrażnia i nie powoduje zaczerwienień
* nie wysusza dłoni

MINUSY:
* jedynym minusem jest cena - 29zł (opłaca się tylko podczas promocji)

Ocena końcowa: 9/10
Jak dla mnie rewelacyjny kosmetyk higieniczny. Świetnie oczyszcza, nie wysusza skóry dłoni, cudownie pachnie i jest wydajny. Gdyby cena była tak samo atrakcyjna jak w USA z pewnością miałabym większe zapasy,a  tak wypatrywać będę tylko promocje. Za wysoką cenę odejmuję punkt. Reszta bez zastrzeżeń.
 
Pozdrawiam,
Aneta
Czytaj dalej »

czwartek, 16 stycznia 2014

Płyn micelarny Melisa URODA - recenzja.

Witajcie!

Przybliżę Wam kosmetyk, który stosuje przy każdym demakijażu, czyli płyn micelarny. Dzisiaj recenzji poddany zostanie micel marki URODA Melisa. Głośno zrobiło się na blogach o tej marce, gdy do testowania wysłała je strona samplecity.pl
Stwierdziłam, że spróbuję któregoś z kosmetyków - padło na micel. Czy była to dobra decyzja? Przeczytacie poniżej. 


MOJA OPINIA:

Opakowanie to buteleczka wykonana z twardego plastiku, która mieści wewnątrz 200 ml płynu. Jest transparentne (pokrywa je biała naklejka z informacjami o kosmetyku), więc widać dokładnie ile produktu zostało do dyspozycji. Jest dość poręczne, ale niestety przez dozownik (czyli małą dziurkę) wylewa sie za dużo płynu, niejednokrotnie spływając po brzegach butelki

Zapach delikatny, subtelny, nie drażni nosa. Pozostaje na twarzy jeszcze chwilę po oczyszczeniu. 

Konsystencja rzadka, wodnista. Trzeba ostrożnie aplikować płyn na wacik, by nie wylewało się go za dużo.


Wydajność całkiem wysoka. Płyn miałam około miesiąca i  gdyby nie to, że czasem wylewało się go za dużo - może starczyłby na dłużej. 

Efekty stosowania jak dla mnie mizerne. Biorąc pod uwagę, że płyn micelarny stosuję do wszystkiego, czyli do demakijażu oczu, oczyszczania i odświeżania twarzy - tego samego oczekiwałam od tego micela. Zawiodłam się już przy pierwszym użyciu. Niestety w kontakcie z oczami - płyn micelarny powodował podrażnienie i pieczenie, oczy stawały się zaczerwienione i konieczne było ich szybkie przemycie ciepłą wodą. Więc w tym aspekcie się nie sprawdził. Do oczyszczania twarzy nadawał się średnio - twarz po przemyciu była lepka i czuć było delikatne ściągnięcie skóry twarzy (na początku myślałam, że to chwilowe), jednak każde użycie kończyło się dokładnie tym samym. Wiem jedno - do demakijażu oka się nie nadaje, do przemywania twarzy - też kiepski, ale w związku z tym, ze nie powodował podrażnień i zaczerwienień - zużyłam do właśnie w roli toniku do przemywania. 


PLUSY:
* zapach 
* oczyszcza i odświeża
* jest wydajny
* niska cena ( kupiłam za około 5zł w promocji)
* nie podrażnia i nie powoduje zaczerwienień

MINUSY:
* rozlewa się po ściankach
* szczypie w oczy
* powoduje efekt ściągnięcia skóry twarzy

Ocena końcowa: 4/10
Działa tonizująco i odświeżająco, dobrze oczyszcza i przyjemnie pachnie. Niestety powoduje, że skóra jest nieprzyjemnie ściągnięta, lepi się tuż po oczyszczeniu i podrażnia oczy, powodując pieczenie. Niska cena, duża pojemność i zadowalająca wydajność może zachęcić do zakupu. Czytałam na wizażu sporo pochlebnych opinii, więc u niektórych z Was może się sprawdzić lepiej niż u mnie. Z moją skórą nie stworzył dobranego duetu.


Pozdrawiam, 
Aneta






Czytaj dalej »

środa, 15 stycznia 2014

Scrub do ciała o zapachu lodów truskawkowych FENNEL - recenzja.

Witajcie!

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat peelingu do ciała marki Fennel. 


Recenzji poddam Scrub do ciała o zapachu lodów truskawkowych. 


Producent pisze o nim tak: 

Nowy ekscytujący sposób na przywrócenie skórze jędrności i gładkości. Naturalne drobinki delikatnie usuwają martwy naskórek, oczyszczają skórę i pobudzają mikrokrążenie. Odżywcze właściwości truskawek nadają skórze jędrność, witalność i zdrowy wygląd. Dzięki peelingowi skóra lepiej wchłania substancje aktywne zawarte w kremach i balsamach.

MOJA OPINIA:

Opakowanie  to zakręcany słoiczek, wykonany z twardego plastiku w kolorze różowym - pojemność 300g.  Kolor opakowania doskonale odzwierciedla zawartość, jaka kryje się wewnątrz opakowania. Na wieczku umieszczono etykietę z nazwą produktu, opatrzoną smakowitą fotografią. Na sam widok człowiek staje się głodny. Peeling jest dodatkowo zabezpieczony folią aluminiową, która utwierdza użytkownika, że nikt paluchów tam wcześniej nie wkładał. Niestety trzeba uważać na opakowanie - ja niestety dostałam z pękniętym dnem (nie wiem co robiono z przesyłką podczas jej transportu). Trochę to smutne, zwłaszcza, że przez to ulatnia się szybciej woń i kosmetyk raczej szybciej straci na przydatności. Stąd też muszę go szybko wykończyć :)


Zapach interesował mnie najbardziej, jak tylko wybrałam ten produkt spośród wielu innych. Zastanawiałam się, czy zapach będzie sztuczny, przepełniony chemią, czy przyjemny - w porywach do smakowity :D  Tutaj się nie zawiodłam. Zapach jest obłędny! Nie czuć w nim nawet odrobiny chemii, zarówno w słoiczku pachnie rewelacyjnie, jak i podczas stosowania. Chyba nawet lody truskawkowe nie pachną tak ładnie jak ten peeling ;) Bardziej przypomina mi połączenie truskawek z mambą i cukierkiem alpenliebe :D Wierzcie lub też nie - ale takiego zapachu chciałabym więcej ;) Mogłabym mieć taki żel pod prysznic, szampon bądź balsam do ciała. Zapach jest intensywny, przepełnia całą łazienkę na długie godziny, nie będąc jednocześnie mdłym czy duszącym. Koniecznie musicie go wypróbować, albo chociaż powąchać! Jestem pewna, że przepadniecie! <3


Konsystencja zdziwiła mnie na początku - przesyłka doszła do mnie, jak na zewnątrz było mroźno. Peeling miał bardzo stałą konsystencję, którą można byłoby kruszyć w palcach. Gdy nabrało temperatury pokojowej, stało się przyjemnym, aczkolwiek nadal o konsystencji dość gęstej i zbitej zdzierakiem. Peeling jest w kolorze różowym, zawierającym w sobie mnóstwo drobinek peelingujących, które dość intensywnie masują nasze ciało, nie powodując jednocześnie podrażnień. 


Wydajność jest bardzo wysoka. Niewiele potrzeba nałożyć peelingu na dłonie, by rozprowadzić na tych partiach, które wymagają złuszczenia. Ja stosuję przede wszystkim na uda i pośladki, plus ewentualnie łokcie, czyli tam, gdzie złuszczanie jest najbardziej potrzebne. Użyłam kilkukrotnie, ale ubytku wielkiego nie widzę. Myślę, że ten piękny zapach zostanie ze mną jeszcze jakiś czas ;)

Efekty stosowania są świetne. To znaczy peeling prócz tego, że cudownie pachnie, rozpieszczając przy tym zmysły, doskonale złuszcza martwy naskórek. Ciało po kilkuminutowym masażu dokładnie spłukuję. Biorąc pod uwagę, że w składzie zawarte są oleje - ciało po spłukani pokryte jest tłustą warstewką. Mi osobiście to w ogóle nie przeszkadza, ponieważ peeling robię zawsze przed docelową kąpielą. Więc tak naprawdę tłusta warstwa zmywana jest razem z żelem pod prysznic. Co można zauważyć już po pierwszym użyciu? Ciało jest idealnie gładkie, mięciutkie i delikatnie zaróżowione. Poprawione jest ukrwienie, ciało wygląda zdrowiej i korzystniej. Po tym peelingu nie jest już konieczne dodatkowe nawilżanie, aczkolwiek skóra jest przygotowana do kolejnych zabiegów kosmetycznych. 


PLUSY:
* zapach i konsystencja
* działanie nawilżające i wygładzające
* ciało wygląda zdrowo i promiennie
* jest bardzo wydajny
* śliczne opakowanie przykuwające wzrok

MINUSY:
* nie zauważyłam

Ocena końcowa: 10/10 
Podsumowując moją recenzję mogę powiedzieć tylko jedno - koniecznie go wypróbujcie! Pięknie pachnie, relaksuje i odpręża, nadaje skórze zdrowego wyglądu i sprawia, że jest aksamitnie gładka. Dzięki zakręcanemu słoiczkowi wydobędziemy peeling do ostatniej drobinki peelingującej. Zdziera martwy naskórek, nie podrażniając przy tym skóry. Jest wydajny, dzięki czemu można cieszyć się walorami peelingu dłużej. Polecam ;) 

Gdy tylko będziecie mieć okazję - koniecznie wypróbujcie.

Pozdrawiam,
Aneta



Czytaj dalej »

wtorek, 14 stycznia 2014

Haul zakupowy i zamówienie ze stony ekobieca.pl

Witajcie!

W tym poście chciałabym Wam przedstawić kilka nowości, jakie trafiły w moje skromne progi. Będą lakiery, kolorówka, kosmetyki pielęgnacyjne i zwyczajne zachcianki. 

Na wstępie 3 nowości z Golden Rose - koleżanka mi pomogła, bo ja nie mam nigdzie w pobliżu drogerii, która posiada w swoim asortymencie tą markę. Upatrzyłam sobie na blogach takie oto egzemplarze i w ten oto sposób musiały być moje ;)


Od lewej: Rich Color nr 21, Jolly Jewels nr 109 oraz Holiday nr 63. Zakochałam się we wszystkich! Są cudowne, urocze, prześliczne :D


Kolejne nowości z Hebe - pierwszy raz kupiłam tak zachwalane szampony Batiste (były w promocji za około 11zł - najlepszy moment na ich wypróbowanie) oraz dwa top coat'y Essence. 

Batiste - wersja Tropical i Cherry (lubicie któryś z nich, czy może polecacie inne?).
Gel - look top coat oraz quick dry top coat Essence - znacie? Kupione za około 7-8zł/szt.

Żele pod prysznic ze The Body Shop 


I ostatnia przesyłka z drogerii internetowej ekobieca.pl 
Bardzo duży wybór, naprawdę można zaszaleć. Na pierwszy raz ostrożnie - kilka drobiazgów i osławiona szczotka TT - po pierwszych testach jestem pozytywnie zaskoczona!.
Cienie do powiek oraz korektor firmy NYC, puder do twarzy oraz dwa tusze do rzęs INGRID, szczotka Tangle Teezer, puder i korektor 2w1 Manhattan oraz gratis pomadka firmy mi nieznanej ;P

W rusz poszła paletka i korektor NYC (bardzo fajnie się spisują) , tusz INGRID Love Story (nie powala niestety) oraz szczotka TT, która zdobywa moje serce :D

To tyle, jeśli chodzi o nowości. Znacie jakieś kosmetyki z tych przeze mnie nabytych? Podzielcie się swoimi uwagami - chętnie je poznam.

Pozdrawiam, 
Aneta
Czytaj dalej »

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Żel pod prysznic malina&kakao Original Source - recenzja.

Witajcie!

Markę Original Source zna chyba każdy. Gama zapachów jest dość okazała. Od kokosa po limonkę. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Kilka wariantów zapachowych już udało mi się przetestować i polubić, przyszła pora na edycję limitowaną. W skład tej edycji wchodzą 3 wersje: u mnie pojawi się malina & kakao. Połączenie na pierwszy rzut oka - interesujące, ale czy w kąpieli także? Zapraszam do lektury ;)

Original Source Rasberry & Cocoa

MOJA OPINIA:

Opakowanie typowe dla żeli pod prysznic tej marki. Pojemność 250ml ukryta w przeźroczystym opakowaniu, które zatrzask ma na spodzie. Stawiamy na głowie, by żel mógł spokojnie spłynąć na dno. Z aplikacją czasem są problemy, ponieważ te zatrzaski często są jakieś trafione. W moim egzemplarzu, mimo dokładnego zamykania - często żel przeciekał i brudził otwarcie. No ale - opakowanie to nie wszystko.

Zapach niepowtarzalny, słodki, ale z nutką goryczy. Podczas kąpieli najpierw czuć malinę, potem wyłania się subtelna woń gorzkiej czekolady. Gdzieś czytałam porównanie tego zapachu do delicji - zgodzę się w 100%. Faktycznie zapach bardzo przypomina delicje i można się zatracić podczas kąpieli. Nie zdziwcie się jak po kąpieli najdzie Was ochota na coś słodkiego ;P Zapach uprzyjemnia kąpiel, ale po osuszeniu ciała ręcznikiem po zapachu niewiele zostaje. Także rozkoszujcie się nim maksymalnie podczas wizyty pod prysznicem ;)



Konsystencja lejąca, żelowa o zabarwieniu malinowej galaretki :P A tak serio jest to taka brudna, przydymiona czerwień. Trudno określić mi ten kolor, ja miałam dziwne pierwsze skojarzenie, ale pozostawię to dla siebie ;P 

Wydajność przyzwoita. Niewielka ilość wystarczała, by spienić całe ciało i rozkoszować się przyjemnością. Nie używałam go ciągiem, ale zużyłam po 2-3 tygodniach. 

Efekty stosowania na kolana nie powalają. Mimo, że żel faktycznie uprzyjemniał kąpiel swoim nietuzinkowym zapachem to nie robił niczego specjalnego. Ale w związku z tym, że żel jest od tego, by myć a nie upiększać to nie mogę go źle oceniać. Dla mnie ważne jest, by dodatkowo nie wysuszał skóry ciała, ładnie pachniał i dobrze się pienił. I ten żel w zasadzie to wszystko spełnił. Dodatkowo był w miarę wydajny, niewiele kosztował i to jedyne delicje, które nie tuczą ;) 
PLUSY:
* zapach i konsystencja
* dokładnie oczyszcza
* dobrze się pieni
* nie wysusza 
* nie tuczy ;P

MINUSY:
* nietrwałe i niesolidnie wykonane opakowanie (zwłaszcza zatrzask, który ma tendencję do pękania i przeciekania)
* edycja limitowana, więc pewnie wkrótce ją wycofają ;/


Ocena końcowa: 7/10 
Przyzwoity, nietuczący kosmetyk, uprzyjemniający każdą kąpiel. Nie wysusza i nie podrażnia skóry. Zapach ulatnia się zaraz po osuszeniu ciała, ale za to intensywnie pachnie podczas mycia. Jest całkiem wydajny i poręczny. Można byłoby popracować nad solidnością opakowania, ale to już inna sprawa. Podsumowując słodka delicja, która rozbudzi zmysły, jednocześnie będąc łaskawą dla naszej figury ;)
Znacie te delicje? Polubiłyście, czy nie przypadł Wam do gustu ten wariant zapachowy? 

Pozdrawiam,
Aneta


Czytaj dalej »
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...