czwartek, 21 kwietnia 2016

Luźna propozycja na weekend - stylizacja 2.

Witajcie!

W związku z zaskakująco miłym odbiorem mojego ostatniego pomysłu - postanowiłam co jakiś czas, w miarę regularnie wrzucać Wam moje propozycje codziennych stylizacji. Będzie czasem elegancko, czasem sportowo (mam już kilka ciekawych pomysłów), swobodnie i na luzie. Chciałabym, by każda z Was mogła znaleźć tutaj coś dla siebie - może jakiś element mojej garderoby Was zaciekawi, z czegoś skorzystacie - co oczywiście mnie bardzo ucieszy. 
Nie przedłużając - zapraszam do oglądania i komentowania oczywiście! 



(tak wiem - mina bezcenna ;P )






Ubrania i dodatki:

Koszula H&M - hm.com.pl
Spodnie Cargo H&M Divided - TUTAJ (jest promocja aktualnie) 
Botki H&M oraz trampki Converse - sizeer.pl
Ramoneska Clockhouse - C&A 
Torebka Mimi Powder Pink Paulina Schaedel- TUTAJ
Okulary Ray-ban - kodano.pl
Zegarek Fossil - zegarek.net





Czytaj dalej »

niedziela, 17 kwietnia 2016

Wiosna ach to Ty!

Witajcie!


Dzisiaj chciałabym pokazać Wam nowość na moim blogu, a dokładnie trochę więcej mnie w stylizacji. Przyszła wiosna, więc i nowe pomysły.
Dajcie znać co o tym myślicie - przyjmę każde komentarze na klatę :D
Czy chcecie więcej takich zdjęć - czy powinnam zostawić to specjalistkom? ;)
Zapraszam do oglądania i komentowania!











 Na zdjęciach są:

Bluzka Daisy SELFIEROOM - selfieroom.pl
Spodnie Boyfriend Esmara LIDL POLSKA
Kurtka ramoneska Clockhouse - c-and-a.com
Trampki CONVERSE - sizeer.pl
Zegarek FOSSIL - zegarek.net
Okulary Ray-Ban - kodano.pl oraz Marc by Marc Jacobs - marcjacobs.com
Torebka O-BAG - obagstore.pl


Czytaj dalej »

niedziela, 10 kwietnia 2016

Stópki gładkie i mięciutkie, czyli wiosno przybywaj!

Witajcie!

Biorąc pod uwagę fakt, że wiosna nadchodzi wielkimi krokami i nieuniknione będzie eksponowanie stóp w klapkach, sandałkach czy innych odkrytych bucikach przedstawię Wam dzisiaj produkt, który z łatwością upora się ze zrogowaciałym naskórkiem, wszelkimi zgrubieniami, czy drobnymi pęknięciami na stopach. Ten produkt sprawi, że bez obaw wskoczycie w odkryte obuwie i pokazywać będziecie swoje stopy.

Dzisiaj przedstawię Wam produkt, a właściwie urządzenie, które powinna mieć w swojej łazience każda kobieta dbająca o piękny, nienaganny wygląd swoich stóp. Mowa dzisiaj będzie o Velvet Smooth™ - Elektrycznym pilniku do stóp „Wet&Dry”

źródło: www.scholl.pl


Elektryczny pilnik do stóp „Wet&Dry” z ładowarką

Muszę przyznać, że elektryczny pilnik chodził za mną już od czasu, gdy tylko po raz pierwszy pojawił się na rynku. Biorąc pod uwagę, że peelingi gruboziarniste, skarpety złuszczające czy tarki do stóp niewiele mi pomagają elektryczny pilnik to ostatnia nadzieja w pozbyciu się zrogowaciałego naskórka oraz wygładzeniu skóry pięt. Owszem wszelakie sposoby, stosowane dotychczas wygładzały pięty - jednak efekt był zawsze krótkotrwały i nie zadowalał mnie w 100%. Jedyna nadzieja pozostała w urządzeniu Scholla. 



Z uwagi na fakt, że pilniki Scholla, jak i inne produkty tej firmy są raczej dość drogie zakup pilnika mocno odwlekałam w czasie. Czekałam na jakąś promocję, która pomogłaby mi przyśpieszyć decyzję o zakupie tego urządzenia. I tak oto z pomocą przyszedł portal ofeminin.pl, gdzie można było zapisać się do testów pilnika Wet&Dry w ramach Klubu Ekspertek. I tak ku mojemu zaskoczeniu udało mi się znaleźć w gronie testerek Elektrycznego pilnika do stóp Wet&Dry marki Scholl.


Pierwsze co pozytywnie mnie zaskoczyło to fakt, że pilnik wyposażony jest w ładowarkę, co wg mnie jest lepszym rozwiązaniem niż baterie. Z wiadomych względów - baterie dość szybko się zużywają, co automatycznie wiąże się z dodatkowymi kosztami, gdy chcemy pilnik użyć - należy kupić baterie. Ładowarkę możemy podłączyć w dowolnym momencie i gdy tylko tego potrzebujemy możemy bezproblemowo skorzystać z urządzenia.



Drugim pozytywnym aspektem jest możliwość korzystania z pilnika na sucho, jak i na mokro. Dzięki takiemu rozwiązaniu podczas kąpieli śmiało możemy użyć pilnika, bez obawy o jego uszkodzenie. Jest to tym bardziej praktyczne, ponieważ w kąpieli naskórek jest zmiękczony i usuwa się go dość łatwo (bez efektu pylenia). 


Trzecim plusem pilnika jest szybkość działania. Wystarczy około 3-5 minut stosowania i stopy są pozbawione stwardniałego naskórka, a pięty są gładkie i delikatne w dotyku. Wystarczy stosować go raz na tydzień lub dwa tygodnie i jestem przekonana, że wiosna nam nie straszna. Stopy są piękne, zadbane i gotowe na odkryte obuwie.


Pilnik stosowałam dwukrotnie i śmiało mogę stwierdzić, że jest to urządzenie, które powinno znaleźć się w łazience każdej dbającej o siebie kobiety, jak i mężczyzny. Pilnik działa szybko, może działanie jest nieco głośne, ale nie na tyle uciążliwe dla ucha, by zaprzestać jego użytkowania. Pilnik ma dwie prędkości, które dowolnie możemy wybierać w zależności od potrzeb. Pierwszy stopień prędkości usuwa martwy i suchy naskórek skutecznie, ale dość wolno. Drugi stopień prędkości sprawia, że pięty stają się gładkie w ekspresowym tempie. Przy lekkim dociskaniu urządzenia do przesuszonej powierzchni pięt - pilnik nieco zmniejsza obroty, a przy mocnym docisku może nawet się zatrzymać. Należy tutaj działać z wyczuciem. 

Używałam pilnika zarówno na sucho, jak i mokro. Pierwszy sposób sprawił, że sucha skóra pyliła się i pilnik pokryty był białym nalotem. Pięty natomiast po zastosowaniu były gładkie i delikatne w dotyku. Usunięte zostały wszelkie zadziory, czy odstające skórki. Przy użyciu na mokro - działanie tak samo dobre, a pięty przez dodatkowe namoczenie były mięciutkie jak skóra niemowlaka. 

Wg mnie zarówno jedna, jak i druga metoda jest równie skuteczna i w pełni zadowalająca. Ciekawa jestem tylko na ile zastosowań wystarczy jedna rolka. Póki co nie dostrzegłam większych zmian w strukturze rolki i mam nadzieję, że będę się cieszyć z urządzenia długi czas.

Jak dla mnie produkt godny uwagi i zdecydowanie każdy powinien wypróbować jego działania na własnej skórze - a dokładnie na własnych stopach. Stopy bowiem wymagają tak samo dużej (o ile nie większej) uwagi, co każdy inny element ciała. A biorąc pod uwagę, że zimą stopy były zakryte - zdecydowanie potrzebują odżywienia i dużej uwagi, jeśli chcemy pokazywać je w cieplejsze dni. 

Jeśli chcecie mieć piękne, gładkie i delikatne stopy koniecznie zaopatrzcie się w elektryczny pilnik. Nie musi być to pilnik marki Scholl, ale warto mieć takie urządzenie w swojej łazience. Poprawi i ułatwi ono bowiem codzienną pielęgnację Waszych stóp. 

Jakość i efekty zatwierdzone przez eksperta od miękkości i delikatności - Felka ;) 




Pilnik możecie dostać w Rossmannie w cenie 249,99zł (chyba, że pojawi się jakaś promocja).


Opinie innych Ekspertek możecie poznać TUTAJ
Czytaj dalej »

środa, 30 marca 2016

Duet Nivea Repair&Targeted Care - recenzja.

Witajcie!

Dzisiaj chciałabym napisać Wam o duecie, który mam okazję testować ostatnimi czasy dzięki portalowi ofeminin.pl i byciu Ambasadorką Klubu Ekspertek. 

Do marki Nivea mam sentyment. Lata temu używałam namiętnie zarówno szamponów, jak i odżywek do włosów i moje kłaczki bardzo preferowały te produkty. Miłość trwała kilka ładnych miesięcy, może i lat, ale niestety jakiś czas temu mocno się zawiodłam na marce Nivea. W zeszłym roku kupiłam szampon do włosów - właśnie ze względu na dobre skojarzenia i co mnie zdziwiło! Włosy przeciążone, suche na końcach, napuszone a w dodatku niesamowicie uciążliwe swędzenie skóry głowy i jej okropne wysuszenie. Skóra się łuszczyła, wręcz sypała z głowy. Po odstawieniu jeszcze jakiś czas doprowadzałam skórę głowy do normalności. Stwierdziłam, że to chyba już koniec przygody z marką Nivea.
Ciekawość zwyciężyła i jak tylko widziałam na co drugim blogu recenzje tego duetu - postanowiłam wypróbować szampon i odżywkę. Wiele recenzji było pozytywnych, więc mówię sobie - sprawdzę, dam ostatnią szansę - jak się nie sprawdzą, moja druga połówka zdenkuje ;) Czy zawiodłam się i tym razem - czytajcie dalej. 



Szampon  pielęgnujący Nivea Repair & Targeted Care

Formuła szamponu dość charakterystyczna i znana przeze mnie sprzed lat. Konsystencja dość gęsta, lekko opalizująca, kremowa. Szampon jest niesamowicie wydajny, przez co dosłownie kropla starczy do umycia włosów średniej długości. Szampon mocno się pieni, dzięki czemu włosy i skóra głowy obficie jest pokryta pianą podczas mycia. Szampon mocno oczyszcza włosy, nie powodując ich obciążenia. Włosy po umyciu nawet samym szamponem nie są poplątane czy napuszone. Szampon pięknie pachnie, dwukrotne mycie doskonale usuwa zanieczyszczenia ze skóry głowy - nie pozostawiając na niej żadnej lepkiej warstwy. Szampon jest wydajny, ładnie pachnie i świetnie się pieni, przez co bardzo dokładnie oczyszcza włosy. Ciężko opisać samo działanie odbudowujące czy regenerujące w przypadku szamponu, ponieważ do zauważenia jakichkolwiek efektów niezbędne jest stosowanie także odżywki. Sam szampon z pewnością włosy pielęgnuje i idealne przygotowuje je do dalszych zabiegów odbudowujących. 



Odżywka pielęgnujące Nivea Repair & Targeted Care

Formuła odżywki dość bogata, podobna do dotychczas mi znanych. Zapach przyjemny, dość intensywny, lecz nie drażniący. Konsystencja gęsta, o białym zabarwieniu. Odżywka doskonale rozprowadza się po lekko wilgotnych, uprzednio umytych włosach. Niewielka ilość wystarcza na pokrycie włosów w celu ich odżywienia i regeneracji. Odżywka pozostawiona na około 5 minut na włosach nie powoduje ich obciążenia, czy przetłuszczenia. Pamiętać jedynie trzeba o dokładnym jej spłukaniu, ponieważ niedokładne spłukanie spowoduje przeciążenie włosów, przez co wyglądać będą na przyklapnięte i przetłuszczone, a nie takiego efektu oczekujemy. Włosy już po pierwszym zastosowaniu są dokładnie rozdzielone, błyszczące i dobrze się układają. Nie dostrzegłam puszenia się włosów, czy też szybszego ich przetłuszczania.

Po kilku zastosowaniach zauważyłam, że włosy są lepiej nawilżone, ładnie układają się - po wysuszeniu zbędna jest prostownica, ponieważ włosy wysuszone jedynie z pomocą szczotki Tangle Teezer są gładkie, błyszczące i proste. Wiadomo - są puszyste, bo moje włosy z natury się puszą, jednak nie wyglądam po wysuszeniu jak Lew - a moje kłaczki są ujarzmione, poskromione i prezentują się o niebo lepiej, niż po nie jednym zestawie do włosów.  
Muszę przyznać, że cieszę się z możliwości poznania bliżej tego duetu, bo dzięki niemu przekonałam się na nowo do marki Nivea i wiem, że jedna nieudana próba nie powinna przekreślać całkowicie sympatii do danych produktów. Najważniejsze dla mnie - duet nie spowodował wysuszenia skóry głowy, nie podrażnił jej i nie powodował swędzenia. Skóra głowy jest spokojna, nie płata figli. Włosy błyszczą, są miękkie, puszyste i gładkie w dotyku, a dodatkowo ślicznie pachną. Produkty są także wydajne i nie kosztują wiele (widziałam teraz promocję w Rossmannie, gdzie koszt szamponu czy odżywki kształtuje się na poziomie 6-8zł).
Wiadomo, nie każdemu dany produkt musi pasować, więc pamiętajcie - to, że ja jestem zadowolona niekoniecznie sprawdzi się u Was. Nie mniej jednak - jak nie spróbujecie, nie przekonacie się ;)



Opinie innych Ekspertek możecie poznać TUTAJ

Czytaj dalej »

poniedziałek, 15 lutego 2016

Trio doskonałe - puder, bronzer i róż.

Witajcie!

Dzisiaj kolejny luźny post z kategorii kolorówka. Chciałabym Wam przedstawić moje ostatnio ulubione, namiętnie stosowane trio produktów do makijażu - tym razem twarzy. Puder, bronzer i róż. Rozświetlacz to także mój niezbędnik, ale o nim kolejny post w przygotowaniu ;) 

Bronzer Make Up Revolution, puder ryżowy Paese i róż Lovely.




1. Bronzer Make Up Revolution Ultra Bronze.

Piękny, chłodny odcień brązu, którym idealnie możemy wykonturować twarz. Bronzer jest mocno napigmentowany, przez co należy ostrożnie się z nim obchodzić, by nie zrobić sobe plam na twarzy. Jednak przy codziennym używaniu i zapoznaniu się z produktem możemy go używać w odpowiedni sposób. Twarz jest wykonturowana tak jak należy i tam gdzie należy. Bronzer utrzymuje się cały dzień bez konieczności poprawiana go w ciągu dnia. Twarz może się błyszczeć na nosie, czy czole, ale bronzer jest nieruszony. Dodatkowo na korzyść przemawia cena w okolicach 15zł i mega wydajność. Bronzera używam ponad pół roku, a zużycie jak widać znikome! Polecam, polecam, polecam.



2. Róż do policzków Oh Oh Blusher Lovely.


Cudowny róż mieniący się na złoto - w zależności jak pada światło, mieni się w różnoraki sposób. Na pierwszy rzut oka wydaje się być różowy, ale pod kątem zauważyć można złote, ciepłe drobinki. Róż jest śliczny - może nam posłużyć jako róż z rozświetlaczem. Jest ciepły, nadaje cerze zdrowego rumieńca z iskrzącą się poświatą. Róż nie zawiera brokatu, co raczej działałoby na jego niekorzyść. Świetnie wyważony, mocno napigmentowany i bardzo wyrazisty kolor. Tutaj przy aplikacji trzeba być ostrożnym i z umiarem nakładać go na policzki. Z tym produktem łatwo przesadzić i osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego. Gdy jednak nauczymy się z nim obchodzić - efekt będzie spektakularny. Róż znajduje się w plastikowym, trochę marnie wykonanym, zakręcanym opakowaniu, ale za cenę około 9 zł można mu to wybaczyć. Poza tym produkt jest fenomenalny, więc opakowanie to uwierzcie mi kwestia drugorzędna. 







3. Puder ryżowy Paese.


Świetny nie tylko do zagruntowania korektora pod oczami, nadaje się świetnie do matowienia punktów problemowych - zwłaszcza nos, czoło, czy okolice pod oczami. Ja stosuję go czasem do wykończenia makijażu na całej twarzy, gdzie pędzlem omiatam pokrytą podkładem buzię. Puder utrzymuje wszystko w ryzach, sprawia, że cera jest zmatowiona na dłużej. Nie świeci się, nie spływa - nawet przy wyższej temperaturze. Cera jest nieskazitelnie gładka i jednolita. Jednocześnie nie tworzy efektu maski. Cena w granicach 30 zł(w promocji można zdobyć za 15-20). Jedyne nad czym można byłoby popracować to opakowanie - nie zakręca się do końca, tylko ledwo co, przez co produkt w kosmetyczce może się wysypać. Nie ma zapachu, jest biały, sypki - w kontakcie ze skórą stapia się z nią idealnie. Idealny na co dzień, jak i na większe wyjścia.



I cała trójka w akcji - na ręku co prawda, ale starałam się oddać ich kolory jak najlepiej ;) Może kiedyś wstawię makijaż z ich użyciem ;)





Co myślicie? Znacie te produkty? 


Czytaj dalej »
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...